Części pierwsze

Rozkładam się na części pierwsze, spuchnięte kolano (badminton) trochę jeszcze opuchnięty i lekko krzywy palec (wspinaczka) bolący mocno mięsień nogi (badminton, i cholera wie co wcześniej, bo mnie już przed wczorajszym badmintonem bolało). Jak nie znajdę sobie jakiegoś pogotowia seksualnego, to mnie mój popęd do sportu zupełnie rozwali. Może pójdę z tym palcem do lekarza, choć co on, najwyżej da mi jakąś szynę, albo unieruchomi, choć już jest lepiej niż przed czterema tygodniami, czy kiedy to było. Kurna, mam coś za szybki internet, mój ulubiony serial załadował się w 4 minuty (Big Bang Theory), kiedyś to trwało z 10 minut.
Napiłem się herbaty, jak mi się uda, to idę zaraz postukać w biliarda, za oknem niebieskie niebo, a ja do ciemnej hali.
Chcę zdobyć z powrotem mój pokój gościnny, czy stołowy. To znaczy, wieszam tam tylko pranie, kiedyś tam czasami medytowałem po bieganiu, ale nie biegam, przez długie dojazdy do pracy nie mam na to czasu i ochoty. Wchodzę tam rzadko, choć to najładniejszy, słoneczny, pokój.
Jakiś surfista, były mistrz świata zabił się przed pół rokiem, to jest, przypadkowo chyba przedawkował, brał też leki przeciw lękowe, jak wiele innych.
"Gegenüber seinem Sponsor Billabong sprach der Weltmeister der Jahre 2002, 2003 und 2004 von "inneren Dämonen", die er nur durch das Surfen bezwingen könne. Er würde sich ohne Surfen selbst zerstören, so Irons damals."
Czyli, swojemu sponsorowi mówił on, wielokrotny mistrz świata, o wewnętrznych demonach, które on tylko poprzez surf potrafi pokonać. Bez surfu sam by się zniszczył, mówił Irons wtedy.
Wiadomo, każdy ma inne demony.
Ja trzymam się życia, staram się myśleć, wierzyć w to, że może być lepiej, że może znajdę kogoś bliskiego, a przede wszystkim, że jakoś moje lęki zmienię, albo nauczę się lepiej żyć.
A w międzyczasie staram się być bliżej moich wspomnień, czuć smutek i lęk, które mi towarzyszą codziennie.
Tyle dobrze, że w robocie jakoś leci, bo się nią za bardzo nie przejmuję, to jest, jak mam problem, to wstaję o piątej rano, bez budzika i walczę, ale to nawet fajne, tak się zagubić w czymś.
Zaprosili mnie na wesele do Polski, na kresy. Fajnie, znowu sobie potańczę, napiję się wódki, pogadam z przyjaciółmi, i będzie mnie bolało, że NB gdzieś tam jest w tamtych okolicach.
Pozbieram się zaraz i pojadę na tego bilarda, choć kuleję kurcze.
Na badmintonie pykam tak sobie, ale czasami mnie to wciąga. Grałem sobie z jednym, który też gdzieś tam pewnie pogrywał, albo nawet pogrywa. To fajna zabawa wtedy, można bardziej taktycznie grać i nie ma się co bać, że się komuś rakietką w głowę da, bo każdy wie, jak się na boisku poruszać. Tyle, że na koniec mnie strasznie tyłek bolał, to znaczy, udo, że ledwie chodziłem ;)
Poczytałem wypowiedzi żołnierzy Wermachtu, http://einestages.spiegel.de/static/topicalbumbackground/22555/abhoerprotokolle.html straszne...
Wyrosłem koło Auschwitzu, czyli Oświęcimia, to może też się do tego przyczyniło, że czasami uważam, że ludzie są gorsi od zwierząt.
Ale za oknem słońce, jadę na tego biliarda,
Mam wrażenie, że poprzez wracanie do mojej przeszłości, do tego, jak było, łatwiej mi z lękami.
To trochę tak, jakby je oswajał, nie uciekając od nich, ale wyciągając do nich dłoń. Bo to moje lęki. I myślę, że się zmieniam. Kiedyś myślałem, że jakbym wylądował w Auschwitzu, to byłbym jednym z pierwszych, którzy by na druty poszli, a teraz myślę, że pewnie bym kogoś "ze sobą zabrał". Któremuś z tych Wachmanów kark skręcił.
Czasami idąc ulicą zastanawiam się, jak możny by kogoś unieszkodliwić, może dlatego, że czuję się wtedy bezpieczniejszy? Kiedyś, za starych czasów umiałem, używając tricku, rozwalić kamień kantem dłoni. To prostsze, niż się wydaje. Nasz trener rozwalał głową trzy cegłówki, widziałem to na wideo i w wieku 50 lat robił poprzeczny szpagat. Zawsze cieszyła mnie myśl, że go kiedyś jacyś naziści zaczepią i on da im nieźle w kość.
Trener był niski, Tajwańczyk, ale miał trochę masy, i spokojny wyraz twarzy, trochę może jak Jet Li. Ale myślę, że gdyby go jakiś przygłup za agresywnie zaczepił, to nie uszło by mu to płazem. To jakby amator na zawodowca trafił. W końcu trenował też jednostki antyterrorystyczne i potrafił rozwalić cegłówką nawet "miękkim" kantem dłoni (reverse knife hand).
http://www.youtube.com/watch?v=dauSha9K7ZI
Jeden pije alkohol, ja mocną herbatę, która mi trochę w głowie miesza.
Czasami czuję, jakby mnie coś rozszarpywało od środka, stoję za niewidoczną szybą, ale staram się zachować spokój i szukam wyjścia, nie wiedząc, czy istnieje. Walczę, o siebie samego, albo może po prostu dlatego, że czasami jestem uparty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!