Głupoty podłamują, choćby zgubione rakietki

Wczoraj po badmintonie zostawiłem moje rakietki w kolejce. Pojechałem potem na dworzec główny, zapytać co zrobić, czy w ogóle co się robi w takich sytuacjach, ale facet powiedział, że jak ktoś znajdzie, to u nich oddadzą. Wiadomo, teraz myślę sobie, że mogłem następną kolejką kawałek podjechać i przejść się po pociągu, to znaczy, próbować złapać ten sam, ale wczoraj byłem taki wykończony, że nie wpadłem na ten pomysł. Może dlatego, że do stacji końcowej było pół godziny jazdy.
Jakoś mnie to podłamało. Wiadomo, rakietki sobie kupię, bo wątpię, żeby się znalazły, ale moja ogólna sytuacja nagle mnie uderzyła. Utrata rakietek, to jakby utrata kawałka bezpieczeństwa, kawałka, nie wiem, czego. Może gdybym nie był sam, to łatwiej by mi z tym było. Wiadomo, zadzwoniłem do przyjaciół, by zapytać się, co się robi w takiej sytuacji, to znaczy, jak się coś w kolejce zapomni. Zadzwoniłem do zajezdni, itp. Ale widać, że brak snu, bo cały tydzień mało spałem, i zmęczenie fizyczne, bo się wyszalałem, powodują, że człowiek nie może efektywnie myśleć, przynajmniej ja.
Napisałem kumpelce, że czasami trzeba się uczyć rozstawać, choćby z rzeczami, na to ona, że są trudniejsze rozstanie, w czym ma rację. Sama próbowała zapomnieć o facecie, który mieszkał 600 km od niej.
Mój kumpel ma dziewczynę, spotkali się po ponad dziesięciu latach, i oni też mieszkają jakichś 500 km od siebie. Ciekawe, jak się to rozwinie.
Za to na badmintonie był facet, który wiedział, kto to jest Glenn Gould, kompozytor, klasyki, znaczy się.
No i co dalej z tym życiem?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!