W domu nic

W domu trudno mi się za coś zabrać. Potrafię pisać na promie, w kafejce, nawet na przystanku, czekając na łódkę, ale jak jestem w domu, to zaczynam się gubić. Zaczynają mnie zalewać fale gorąca, na myśl o pisaniu, wolę jeść, jeść, oglądać coś na kompie, czytać Bukowskiego, albo coś na internecie. Dom był dla mnie zawsze więzieniem, i teraz, nawet jak się cieszę, że wracam do mieszkania, to w momencie, gdy w nim jestem, ta radość zaczyna się gubić. Zanika gdzieś. Udaje mi się zrobić jedną, dwie rzeczy, a potem zamieniam się w mechaniczną zabawkę, uciekającą od tego gorąca.
Ale za to idę wcześniej spać. Wstaję koło piątej. Mógłbym wstać o siódmej, ósmej, wsio ryba, ale wolę chyba tak rano, albo coś we mnie woli, bo nie używam budzika. A może po prostu budzą mnie ptaki za oknem i szarość nadchodzącego poranku, jego spokój, cisza (nie licząc tych ptaków), kto wie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!