Relatywnie

Obejrzalem wczoraj dwa filmy, jeden o chlopaku, ktory mial zlego ojczyma, drugi, o facecie, ktory po wylewie tylko jedna powieka potrafil ruszac, "lock in". Ten z ta powieka napisal ksiazke, mrugajac, cos "Skafander pletwonurka i motyl", nie wiem bo tytul byl po francusku a ogladalem z angielskimi napisami, facet byl glownym redaktorem "Elle", do wylwu, znaczy sie.
Bylem wczoraj pobiegac, bo zaczynam sie okragly robic, a jak sie wspinam, to J jest lepsza w przewieszkach.
Oswajam J, albo oswajam siebie. Nie wydaje mi sie, zeby cos z J wyszlo, bo ona duzo, duzo mlodsza, a poza tym, to jedzie na biegun poludniowy na 3 miesiace.
Ale moze mi to pomaga, ta znajomosc, daje troche energii.
Kiedys moze bym do niej pisal maile, albo myslal, ze jestem strasznie zakochany, teraz wiem, ze to droga ucieczki, ucieczki od pustki, od czegos, czego nie potrafie zdefiniowac.
Probuje wydostac sie z mojej klatki, wyniesc z tego mieszkania, w ktorym mieszkam, przeprowadzic blizej centrum. Ale nawet nie potrafie zabrac sie za szukanie nowego nieszkamia. Zaczynaja mnie zalewac fale goraca, mialbym ochote biec przed siebie, jak Rain Man.
Moze pojedziemy powspinac sie, pod namiot w weekend, z J. W sobote poszlismy po sciance na jakas lekka kolacje, do baru azjatyckiego. Na smsa NB (narkotyku B) nie odpisalem, bo po co. Nawet mnie o nic nie pytala.
Wiem, ze to po prostu lek. Nie taki, jak sie czlowiek wspina, bo to strach, cos realnego, nad czym mozna w miare zapanowac.
Ojczym tego chlopaka z filmu podobno sie nad nim znecal. Fakt, troche mi to moj dom przypominalo, tyle, ze u mnie chodzilo sie jak w zegarku, nikt by sie staremu nie postawil, jak bylismy mali. I moja mama by mnie tez nie bronila, za bardzo. Czasami stawala po stronie starego, ale to bardziej od momentu, jak przestalem byc "grzeczny", jak zaczalem cos trenowac i wiedzialem, ze bym staremu oddal. Od pewnego momentu juz mnie nie uderzyl. Ale lek pozostal, jak zla pamiatka.
Jestem relatywnie wolny, nie liczac moich lekow, z ktorymi walcze, choc czasami nie wierze, ze ide do przodu.
Z J jest milo, masowalismy sobie ramiona, ostatnio po sciance. Lubie ja.

Komentarze

  1. przeszłość niszczy teraźniejszość, niszcząc teraźniejszość niszczymy przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za hasłami w stylu Osho, które udają prawdy doskonałe ;) Osho jak wiadomo, był oszustem, oczywiście nie dla tych, którzy szukają guru ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. życie nie jest takie oczywiste... przeszłość może nas kształtować, ale nie ma już nad nami władzy. i dobrze! teraźniejszość właśnie przeminęła, a przyszłości lepiej nie planować;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Motyl i skafander" - polski tytuł filmu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!