Chyba

Spotkania z J chyba mi źle robią. Nie jest może tak źle, jak po spotkaniach z NB (narkotyk B), ale dostaję aftów i jakiś spięty jestem. Choć nie wiem, czy to przez nią. Ale w sobotę byłem się z J wspinać i z K. Sporo tam ładnych dziewczyn. Nawet nie wiem, czy J jest taka ładna, ale jest, mhmm, jaka jest, zamknięta w sobie? Jak NB?
Stwierdzam, że moje lęki nie mają wiele do czynienia z dziewczynami. To znaczy, nawet, gdy jestem z jakąś, to nie jest lepiej. Więc czasami myślę, że nie jest tak źle samemu. Może dlatego mieszkam na końcu świata, wzdychając tylko, gdy widzę, co się na mieście kręci.
Dzisiaj nawet nie czułem takiego lęku. Rano, gdy się budzę, to myślę o tym, jak to kiedyś było. Każda pobudka w domu, to moment, od którego trzeba uważać co się robi, co się dzieje, czy stary jest, gdzie jest, co robi, czy zaraz wyjdzie, czy trzeba się przygotować na to, że się go spotka.
Więc gdy teraz czuję, jakbym się spalał od środka, to myślę, że to przeszłość wychodzi. Kiedyś myślałem, że jak się ma flash-back, to się coś widzi, jakieś obrazy, jak na filmach. Ale to po prostu łapie mnie za płuca, trudniej mi oddychać, robi mi się gorąco, albo coś mnie trzyma i miesza drewnianą łyżką w moim mózgu, jak konfitury na piecu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!