Kroki

Wczoraj rano jak pisałem, to kląłem. Może nie co drugie słowa, ale przynajmniej co drugie zdanie. Jakaś mnie taka wściekłość ogaraneła. Przeczytałem o rodzicach, z których jedno się na ten przykład znęca, a drugie nic przeciwko temu nie robi. Przypomniała mi się moja matka. Bardzo kochana, ale pozwalała staremu na wszystko. Kiedyś to do mnie nie docierało, że to była dorosła kobieta, ciągle traktowałem ją z perspektywy przeszłości, perspektywy dziecka, które razem z nią cierpiało. Ale to ona przecież do k.. jędzy znalazła sobie tego przygłupa i zrobiła z nim dwójkę dzieci.
Jak jej kiedyś powiedziałem, że się na ten świat nie prosiłem, to była obrażona. Ta, ona nie obrywała tak jak ja.
Był okres bólu, smutku, teraz jest okres nerwowości, wewnętrznego niepokoju, lęku. Kiedyś uciekałem myślami do NB (narkotyku B), albo do jakiejś innej, teraz jest mi jakoś lepiej. Mam kontakt z J, z którą się wspinam, pomaga mi ona w paru rzeczach, ale na tym się nasz kontakt kończy.
Zabawne, jaka ona jest zamknięta czasami. Trochę mi przypomina mnie samego. Jak na przykład mówi, że do kogoś musi zadzwonić, to tak to formułuje "Muszę jeszcze do kogoś zadzwonić". Nie powie do kogo. I nie chodzi o to, że chce dzwonić do faceta, równie dobrze mogą to być jej rodzice, albo kumpelka.
Zauważyłem, że z rana mam gorszy humor, a potem mi to najczęściej przechodzi. Chyba nie lubię ludzi, jako masy, ale pojedynczo są fajni. Takie zwierzęta, trochę mądrzejsze od innych ssaków, ale nie tak bardzo od nich odległe. Walczą o pieniądze, powodzenie, łaszą się. W sumie, to trochę zabawne. Czasami czuję się jak kosmita.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!