Dalsze próby

Wyczytałem dzisiaj w internecie, że znowu ktoś dosyć znany się zabił. Depresje. Czy ja mam depresje? Nie wiem, mam lęki to wiem. Postanowiłem sobie, że pójdę w niedzielę po ściance, to znaczy dzisiaj, do kafejki na rogu. Na ściance nie byłem, bo D miała bóle głowy, czy coś i nie chciała iść, a samemu mi się też nie chciało. Ostatnio gram sporo w paletki. Wczoraj, czyli w sobotę z 5 godzin. Najpierw 2 godziny lekki trening z szalonym Aleksem, potem gra z godzinę. Potem dwie godziny przerwy i potem lekkie gierki. To wszystko na ludzie i w miarę tak zwani "hobby"-gracze, czyli tacy, którzy nie grają w klubach. Ale mimo wszystko padałem potem na pysk, bo mi kondycja siadła od tego wypadku z rowerem, bo nic nie robiłem. Ale sport to dla mnie rodzaj ucieczki. Zapominam wtedy o moich lękach, smutkach, mojej frustracji i samotności. Ekipa też jest zakręcona, bo szalony Alex też grał 5 godzin.
Więc poszedłem do tej kafejki, choć mi dziwnie było, coś w brzuchu ściskało i tak dalej. I wiadomo, "nie chciało mi się". Moje lęki zawsze znajdą jakąś wymówkę. W kafejce był jakiś facet, który tam stał, jakiś Afrykańczyk, czy coś. Nie wiem, ktoś mu postawił kawę, czy sam sobie kupił, ale dziwna sytuacja, jak wszędzie. Ludzie, to w sumie, chyba gorsi niż zwierzęta, w pewnym sensie, bo zwierzęta nie mają takiej świadomości. Ludzie reagują jak zwierzęta, szukają partnera, bezpieczeństwa, "zakładają rodzinę", powiększają swój majątek, rodzinę, "walczą o swoje". Tygrys jak się naje, to nie poluje na drugą antylopę, czy inną kozę. Ludzie, nawet jak mają miliony, czy miliardy, to czasami ciągle im mało.
Wyć się chce. Może dlatego też unikam ludzi. Siedzę sam w domu, nie licząc pracy, czy sportu, mało kogo odwiedzam. Tyle, że ja mam mieszankę w głowie.
Staram się codziennie coś robić z rzeczy, które muszę, to znaczy, papiery przy komputerze, czy coś innego, przynajmniej 15 minut. Jak zacznę, to robię przeważnie więcej. Dzisiaj założyłem dobre hamulce do tyłu w rowerze.
Wczoraj gadałem z jedną (za) młodą blondyną, z Polski. Ona nie wie, co chce robić. Ja w sumie, to chyba wiem, napisać książkę i może pojechać do Australii.
Ciągle mnie jeszcze ta ręka boli, po tym jak poleciałem z roweru, to już prawie dwa miesiące. Ale na paletki chodzę, choć nie mogę backhandu dobrze grać i innych rzeczy, bo boli. Ale, co z tego.
I tak sobie dalej walczę.

Komentarze

  1. .... i najgorsza jest ta walka z samym sobą i ze swoją codziennością .... powodzenia życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!