Kroki...

Postanowiłem sobie, że siądę codziennie do biurka, żeby coś przynajmniej 15 minut porobić. Kończy się na tym, że siedzę dłużej. Zanim siądę, to moje lęki szukają wymówek, robi mi się gorąco, albo zimno, albo spać mi się chce. Ale myśl o tym, że to tylko na 15 minut, to pomaga. Lepiej tak, niż świadomość, że jest góra do zrobienia. A tak, to robię coś, kawałek po kawałku.
Mam prawie fioletową powiekę i pod okiem też niezłe kolory. Ale powoli chyba zaczyna przechodzić, choć trochę boli przy mruganiu.
Pomyślałem sobie, że pojadę w sierpniu do tej Australii i jak mi się spodoba, to zostanę dłużej. W sumie, to chyba to lekki luksus, móc sobie pojechać i zostać, choćby na zawsze, bo w sumie, to moja wiza jest emigracyjna, tyle, że po wrześniu nie mogę Australii opuścić, jeśli jej nie przedłużę. Tak już zwlekam od 5 lat z tą Australią, ale teraz trochę popracowałem, więc może trza wyruszyć w świat. Kiedyś było mi chyba gorzej, temu łatwiej było pewnie coś zmienić, tak po prostu, rzucić się w nieznane, najczęściej tam, gdzie była jakaś dziewczyna, którą znałem, to znaczy, do której czułem spory sentyment. Z Australią jest inaczej. Tam ciągnie mnie przyroda i morze, surfowanie. Co mi w sumie z życia pozostało. Nie mam rodziny, to bym sobie chociaż posurfował, kupił jakiegoś pick-upa'a i zobaczył jak to jest. Kiedyś bałem się bardziej być z samym sobą, teraz jest mi chyba łatwiej, takie mam wrażenie. Jestem bliżej siebie, swojego wewnętrznego dziecka, więc może mniej uciekam.
Ale w pracy i tak piję kawę, żeby wytrzymać, narkotyk, i tyle. Ale, trza walczyć i tyle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!