Paletki i Sambaye

Wczoraj paletki, dzisiaj paletki, Chiński, praca, myśli, lęk, samotność, dobre hamulce w rowerze. W dzieciństwie miałem pozorną bliskość do mamy, bo jak stary był w domu,to nie mogła tak sobie, po prostu wejść do mojego pokoju, żeby pogadać. Paranoja ;) Cały czas partyzantka. Nic dziwnego, że czasami jestem taki zakręcony. Ale, i tak uważam, że wolę walczyć, szukać mojej drogi, czasami na oślep, niż poddać się bezradności, albo uciec gdzieś. Kiedyś uciekałem, chowałem się za grubym murem. Teraz staram się być bliżej rzeczywistości, która "czasami skrzeczy", mówiąc słowami poety. Ale, od kiedy jestem bliżej mojego "wewnętrznego dziecko", czyli moich wspomnień z dzieciństwa, to jest mi chyba łatwiej. Nie tęsknię już jak szalony za NB (narkotyk B). Wiadomo, mam dalej różne górki i dołki emocjonalne, czasami może na granicy "borderline", ale jakoś idzie. Choćby fakt, że nie myślę tak często o samobójstwie, co kiedyś było normalnym refleksem, gdy mi coś nie szło. Zastanawiałem się wtedy, jak by się tu zabić. Miałem wybrane drzewo, na którym mogłem się powiesić, albo zastanawiałem się, który hak w mieszkaniu utrzymał by mój ciężar. Albo myślałem sobie, że po prostu mógłbym pojechać nad morze i wypłynąć tak daleko, że nie mógłbym wrócić.
"Me voy a ir tan lejos que no voy a poder volver,
Quizás ni necesite alas o a la gaviota blanca,
Acosado abro los ojos y me dejo caer"
http://www.youtube.com/watch?v=cFNBAn1LtaM
Gdy woda jest zimna, to działa to. Nie, żebym to robił świadomie, to był refleks.
Gdy byłem dzieckiem, to próbowałem popełnić samobójstwo, nie wyszło mi to, bo byłem za mały i głupi, ale od tego czasu myśl o śmierci ułatwiała mi życie, bo gdy było źle, to myślałem sobie "zawsze mogę się zabić". Kiedyś stwierdziłem, że do niczego to nie prowadzi i zacząłem tą myśl obserwować i próbować zmienić moją reakcję. W książce J.Hermann jest opisanych parę warunków, które, gdy są spełnione, pomagają w przezwyciężeniu traumy. W miarę staram się tego trzymać, choć nie robię tego świadomie. Ale walczę, codziennie, czasami we mgle, czasami na oślep. I poprzez codzienny trening nabiera się kondycji i uczy nowych technik, jak w sporcie, czy sztukach walki. W sumie, to posłuchałem tego Sambaye, to był smutny czas, bardziej smutny niż ten tutaj. Zakochany byłem nie w NB (narkotyk B), ale w C, ślicznej Kolumbijce. Tyle razy byłem zakochany, prawie zawsze do bólu, który łamał w pół. Teraz myślę bardziej o tym, że chyba się nauczę grać tą piosenkę, choć nie umiem śpiewać. Dlatego, wiem jak to jest ;) "I fall in love to easily, I fall in love to fast, my heart should be better schooled", czy jakoś tak, jak śpiewał Chat Baker. Ale teraz rakietki, muszę pędzić, bo inaczej szalony A będzie patrzył znacząco na zegar na ścianie, jak i ja robię, gdy on się na nasz wspólny trening spóźni ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!