Muzyka, bieganie

Coś mi się nie chce pisać. W niedzielę padłem na nos, bo byłem najpierw pobiegać, tak z 17 km dobrze poniżej 1,5 godziny. Jak przebiegałem koło autobusów wycieczkowych, to mnie ktoś Forest nazwał ;) Może mnie widzieli, bo zrobiłem 3 rundki wkoło parku. Była tam świątobliwa impreza, dni chrześcijańskie, czy coś takiego.
Tak sobie myślę, że chyba sobie odpuszczę tą Australię. Pojadę tam w lipcu na jaki miesiąc, poszaleję na desce i tyle. Nie wiem, czy by to miało sens tam siedzieć. Może było by fajnie, tam przez rok posiedzieć. Może po prostu nie tędy droga, może lepiej pójść z prądem, bo mi akurat przedłużenie zlecenia zaproponowali, tym razem już na poważniej. Powiedziałem, że w lipcu jadę do Australii, ale od połowy sierpnia jestem do dyspozycji.
Po tym bieganiu u znajomych na grilu. Domek, ona bez dzieci, on gdzieś na miesiąc w pracy, lata po świecie, druga parka z dwójką dzieci. Mają poukładane życie. Ja też mam poukładane, tyle, że inaczej. Nawet nie mam kanapy w domu.
Wczoraj paletki, trochę się wyżyłem. Była tam jedna śliczna studentka, czy w każdym razie ma coś w sobie. Trochę taka, że serce staje i budzą się jakieś instynkty opiekuńczo i inne też. Nie, żeby była super seksy, czy coś, ale, no właśnie, muszę się jej przyjrzeć następnym razem. Graliśmy trochę razem, a grać to ona nie umie ;)
Czasami sobie myślę, że szkoda by było, gdybym teraz umarł. Takie lekkie przesunięcie w spektrum na przestrzeni lat. Kiedyś przesuwałem datę śmierci, teraz, jest mi w sumie wszystko jedno, ale wolał bym najpierw wydać całą kasę, którą mam, to znaczy, wziąć długi urlop. Może pojechać do Chin, czy do Ameryki Południowej.
Bałem się jakoś tego wyjazdu do Australii. Ale, ja się tylu rzeczy boję, ale mimo wszystko staram się robić to, co bym chciał. Czasami mi się udaje, czasami nie.
Dzisiaj rano obudziłem się koło 5-tej i poszedłem pobiegać. Fajnie biegnie się przez prawie pusty park. Ktoś tam spał na ławce w zielonym śpiworze. Mam jeszcze ciężkie nogi, ale powoli zaczyna być widać jakieś mięśnie. W sobotę ścianka. Wlazłem na jedną drogę z zeszłego roku, bez żadnych problemów. W sumie, jak wchodzę na jakieś 7, to sobie mówię "to była łatwa 7", albo "zrobiłem łatwiejszy wariant".
Słucham Vanessy Mae, ładnie w sumie gra. Lubię, gdy dziewczyna umie na czymś grać. Ciekawe, czy obudzę się jutro, by iść pobiegać. Mae przypomina mi NB (narkotyk-B). Ale NB nie umie grać na niczym, to znaczy, może coś tam, chodziła trochę na fortepian, ale, po co w ogóle o niej piszę.
Wracam często, to znaczy, oczywiście codziennie, do emocji z przeszłości, to jest, traumatycznego dzieciństwa. To chyba mi pomaga. Jak i muzyka i bieganie. Może znowu zacznę grać, albo wejdę w inne otoczenie. Trza by znowu pogadać z kumplem kompozytorem, który fajnie gra na pianinie i też się kiedyś próbował zabić. Jego matce się "udało". Eh, tematy.
Ale, wolę słuchać Mae ("mae" to znaczy "ładna/piękna" po Chińsku, przynajmniej to oznacza ten znaczek) i biegać, albo grać z ładnymi dziewczynami w paletki.

Komentarze

  1. uwielbiam Twoje opisy, szczególnie pięknych studentek, z którymi grasz w paletki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) To muszę więcej o pięknych studentkach pisać, skoro mam jakąś wielbicielkę moich opisów, z czego wynika, muszę więcej z pięknymi studentkami grać ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!