Walka z lękiem, a może po prostu droga.

Na dniach kupuję bilet na urlop, w sumie, to z mieszanymi uczuciami. To znaczy, dusi mnie trochę lęk, ale, to nic nowego. W pracy byłem jakiś spokojny, dzisiaj rano. Przypominałem sobie, jak wchodziłem na jedną drogę, jakąś 7+. Powoli dochodzę do wniosku, że rzeczywiście jakoś zacząłem się wspinać w 7-mym stopniu. Nie, żeby mi zależało, ale 6-ki mnie nudziły. Nie wiem, co się zmieniło, może więcej trenuję w domu, albo co, albo może to kwestia techniki?
Czasami budzę się i zastanawiam się, co z tym wszystkim. Ale, na koniec i tak walczę. Coś tam sobie odpuszczę, ale próbuję wracać do przeszłości, jakoś poskładać to, co mam w głowie, jak rozbity garnek, posklejać, a może kleję coś nowego? Kto to wie. Wczoraj ścianka z C, ładną blondynką. Ale już mi na niej tak nie zależy, poza tym, ona ma chłopaka.
Gdy się wspinam, to zapominam o wszystkim. Po prostu staram się przejść od chwytu do chwytu i nie polecieć. Potem, przed zaśnięciem przechodzę tą drogę jeszcze w głowie, a może jej kawałki. Robię to też w pracy, wtedy jestem może w innym świecie. Męczę też jakieś 8-, to radocha, można się naprawdę spocić i trzeba się skoncentrować. Wtedy na pewno nie czuję lęku. Podobnie w hali sportowej, po paletkach. Naciągałem się i było mi po prostu spokojnie, ale też nie myślałem o niczym innym.

Komentarze

  1. Coś w tym pewnie jest z medytacji ;)
    Mierzyli kiedyś fale mózgowe jogina, skoczka o tyczce i karateki, który coś tam rozbija ręką i wyszło im,
    że mają podobne fale alfa. Zadałem sobie trud, żeby ten link znaleźć, żebym sobie nie zarzucał, że głupoty piszę, teraz mogę powiedzieć, że kopiuję ;)
    http://discovermagazine.com/2010/apr/16-the-brain-athletes-are-geniuses
    "reported the results of a study in which they measured the brain waves of karate champions and ordinary people, at rest with their eyes closed, and compared them. The athletes, it turned out, emitted stronger alpha waves, which indicate a restful state. This finding suggests that an athlete’s brain is like a race car idling in neutral, ready to spring into action."
    "documented the process by scanning people as they learned how to juggle. After a week, the jugglers were already developing extra gray matter in some brain areas. Their brains continued to change for months, the scientists found."
    Ogólnie, to mózg się uczy ;) kto by pomyślał.
    Dlatego też uważam, że można też wyuczone zachowanie zmienić, przynajmniej w jakimś stopniu. Jak na przykład oczekiwanie, że ktoś nagle spełni potrzeby wewnętrznego dziecka, które to projektuje w teraźniejszości. Ale wiadomo, mózg to oczywiście tajemnicza sfera duszy. A uczucia i tak powstają w sercu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja od ponad trzech tygodni codziennie po wstaniu ćwiczę.
    ostatnio dołożyłam sobie skakankę i schodzi mi na tych ćwiczeniach godzina lub godzina z hakiem.
    słuchawki na uszy, zamykam się w innym pokoju i to jest godzina dla mnie.
    początkowo bałam się zmęczyć, bałam się spocić (pozostałości po atakach paniki - wydawało mi się, że jeśli się męczę i serce zaczyna szybko bić, to coś mi się stanie i umrę), bałam się bólu.
    ale teraz nie. teraz jest inaczej.
    ból sprawia mi przyjemność, czuję, jak mięśnie pracują.
    to ładuje mnie energią na cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dlatego też uważam, że można też wyuczone zachowanie zmienić, przynajmniej w jakimś stopniu. Jak na przykład oczekiwanie, że ktoś nagle spełni potrzeby wewnętrznego dziecka, które to projektuje w teraźniejszości."

    :-)

    nie umiem, nie umiem, nie umiem :-)

    zachowanie, to może jeszcze potrafię zmienić, bo zacisnę zęby, spocę się, ale się nie odszczeknę, nie rzucę słuchawką, tylko odpowiem uprzejmie. Zauważyłam nawet, że często mam taki nerwowy tik, że się uśmiecham. Uśmiech się staje narzędziem obrony. Cała jestem wtedy napięta, ale na wewnątrz wygląda, że słucham uprzejmie i jestem miła. Natomiast emocje powstają i się kitwaszą.
    Tego zmienić za cholerę nie potrafię, nauczyć się inaczej czuć....

    Kiedyś byłam na 10-dniowym kursie medytacji buddyjskiej vipassana. Cały ten czas w całkowitym milczeniu, pobudka o 4 rano i 10 godzin medytacji dziennie, z czego 4 bez ruchu. Mocna rzecz. Chcę pojechać jeszcze raz. Takie miałam kilka razy doświadczenia opuszczania swojego ciała i unoszenia się w powietrzu. Czułam się jak kula energii, jedna wibracja, nic więcej. Jakbym wcale nie miała ciała. Taka koncentracja uwagi, jakby mój umysł był skalpelem. Dlatego rozumiem, jaki może być stan skupienia sportowca bardzo to dla mnie jest podobne do medytacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to jak z wieloma rzeczami, niektórych rzeczy jest się łatwiej, niektórych trudniej nauczyć ;) To też kwestia techniki. Obserwuję na paletkach, że ludzie, którzy nigdy się poprawnej techniki nie uczyli, ani im też na niej nie zależy, nie rozwijają się. Grają, złoszczą się czasami, jak im coś nie wychodzi, ale nie pracują nad techniką, mimo, że mają niepoprawną, taką, która prowadzi w ślepy zaułek. Wiadomo, nam zależy na zmianie pewnych schematów zachowania, a może po prostu chcemy wygrać ;)
    To jak się "czuje", to schemat zachowania, czy emocji. Reagujemy w pewien sposób na jakieś bodźce. Mnie chodzi o to, żebym się znowu "połączył" z emocjami stłumionymi w dzieciństwie, czyli powrócił do wydarzeń, które powodowały silny stres. W ten sposób przeprogramował Amygdalę, obrazowo to ujmując.
    Gdy człowiek siedzi bez ruchu, mając niewiele impulsów, to mózg zaczyna sobie sam coś wymyślać. Znam podobne rzeczy ;) Pytanie tylko, czy to człowieka dalej prowadzi. Może jest pomocne, ale nie zastąpi pewnie normalnej pracy nad tym, co się chce osiągnąć.
    "nie umiem, nie umiem, nie umiem" - rozumiem, to taka mantra motywująca :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano, sport ładuje energią :)
    Poza tym, to ma działanie antydepresyjne, według psychologów ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!