Codziennie rano

Siedzę jak zwykle w kafejce. W domu chyba mi trudno pisać, możliwe, że mnie ściany trochę przygniatają, czy coś. Wiadomo, dom nie był nigdy bezpiecznym miejscem. Umiałem coś robić w domu, gdy wskakiwałem niejako w ten inny świat, czy jakby inny. Od jakiegoś czasu próbuję połączyć te światy, to znaczy, nie uciekać w jeden, gdy w drugim coś nie wychodzi.
Już mój terapeuta próbował coś z moim smutkiem zrobić, bo uważał, że może przez to lepiej będzie z lękiem. Lęk się wtedy nie zmniejszył. Ludzie często próbują tego, co znają, taka natura ludzka, czasami trudno abstrahować. Zauważyłem, że lęk się trochę zmniejsza, gdy mam kontakt z wewnętrznym dzieckiem, czyli wspomnieniami z przeszłości. Zgodnie z teorią, że "amygdala" zapomniała ze względu na stres tego połączenia "lęk" i "powód lęku". Dlatego zaczyna reagować lękiem na mało adekwatne bodźce, ale może zbliżone do tych, które kiedyś lęk, czy strach wywoływały. W sumie, to chodzi o wyuczone procesy, a nie o genetyczne. Widać to po tym, jak zmienia się moja psychika. Kiedyś więcej myśli samobójczych, ból życia, głęboki smutek. Teraz jest lepiej. Choćby dlatego, że łatwiej mi pewne rzeczy kontrolować, a może dlatego, że impulsy nie są takie silne. Codziennie rano powtarzam sobie, że wszystko jest dobrze, że jestem bezpieczny. Wracam myślami do mojego pokoju z dzieciństwa i staram się rozmawiać ze sobą, w sumie, to bardziej mówię do siebie.
Ogólnie, to jest mi lepiej tu tym razem, niż za ostatnim pobytem. Mam do kogo gębę otworzyć i koncentruję się bardziej na pisaniu, czy po prostu byciu tutaj, niż na surfowaniu, czy jakichś aktywnościach. Poprzednim razem spędzałem sporo czasu sam na plaży, surfując, czy samotnie w kafejkach.
Gdy jadę na kampus, to po prostu wypoczywam. Jadę sobie przez ten las, czy park narodowy, powolutku, przeważnie. Dzisiaj widziałem mokre drzewa. Czasami zatrzymam się, posłucham przez parę sekund ptaków. Las przypomina mi ten z dzieciństwa, ale odgłosy ptaków są inne. Tu ptaki się bardziej drą, może dlatego, że jest ich więcej, muszą się przekrzyczeć, jak przekupki na targu.
Gdy rano nie chce mi się wstać, to co sobie myślę? Nie wiem. Może po prostu, że to tylko jakiś odruch, który mnie trzyma w łóżku, bo w sumie, to mam ochotę coś zrobić. Myślę sobie, wracając do mojego wewnętrznego dziecka, że teraz mam możliwości, których kiedyś nie miałem. Staram się połączyć te moje wszystkie osobowości, od tej kiedyś, przez te po drodze, do teraz. Zastanawiam się czasami, gdzie się zgubiła ta chęć robienia pewnych rzeczy. A może to po prostu te dwa życia. Myślę, że trudno jest je czasami połączyć, ale jest lepiej niż kiedyś. Jakoś czuję się bardziej cały. Może też dlatego, że wiem, co chcę robić, to znaczy, połączyć te wspomnienia w całość. Są one może pocięte różnymi traumami. Nie muszę wszystkiego wyprostować, tylko tyle, by móc iść dalej.
Zastanawiam się, jak otworzyć moją głowę dla Chińskiego, czy dla nowych rzeczy. Mam wrażenie, że coś mi w tym przeszkadza, od śmierci mojej mamy. Wtedy chyba pomyślałem, że nic nie ma sensu, że i tak umrę. Tak, jakbym stracił jaką część mojej energii. Może muszę nad tym popracować, jak mi Poradzęsobie radzi, popłakać nad tym. W tym przypadku zgodzę się, że nad tym mogę jeszcze popłakać ;) Podobnie jak nad śmiercią mojego najlepszego przyjaciela. Kiedyś napisałem krótkie opowiadanie o wizycie u faceta, który krótko potem powiesił się. Lubię pisać, to moja forma komunikacji, choćby nawet z samym sobą. Ogólnie, to lubię też grać na gitarze, ale w tym ostatnim przypadku jestem trochę za bardzo wymagający od siebie.
Dlaczego zacząłem z blogiem, czy blogami, bo miałem ich parę. Po części dlatego, z tego co pamiętam, że wyczytałem, że to dobrze robi. A może dlatego, że używałem tego jako pamiętnika, bo pisałem i kopiowałem niektóre rzeczy do pamiętnika. Wiadomo, tu nie pisze się tego samego, co w pamiętniku, to znaczy, nie wszystko. Na początku mało kto czytał to, co pisałem, z czym było mi chyba dobrze. Bo gdy chce się, żeby ktoś odwiedzał, to wystarczy wejść na parę stron o podobnej tematyce i wpisać tam komentarze. To oznacza też, że nie wszystkie komenatrze będą pozytywne, na to też chyba musiałem być przygotowany. I tyle. Ciekawe, czy znowu będzie padało, bo tu raz deszcz, raz może słońce, albo po prostu szaro dzisiaj.
Czasami myślę o NB (narkotyk B) i czasami dochodzę do wniosku, że nie było to takie dobre dla mnie. Ona, gdy "odchodziła", powiedziała, "nie chcę być z tobą", ale też w drugim zdaniu "nie zostawiaj mnie". Czyli, wygoda ;) A ja, w moich autodestrukcyjnych schematach oczywiście się na to zgodziłem. Bo tego nauczyłem się za dziecka ;) Takie życie :)
Wiem, że powracanie do wspomnień z przeszłości kosztuje mnie bardzo dużo energii, czasami, dlatego staram się to robić jakoś kontrolowanie, żeby się nie wypalić, czy nie zachorować od tego, zdarzało się to już nie raz. Lepiej powoli, ale regularnie, niż na raz i potem leżeć i kwiczeć ;)

Komentarze

  1. Ano.
    Niezależnie od tego, że ten "mindfullness", był używany już 1500 lat temu, jako jeden z ćwiczeń, czy elemntów zen. Trochę jak teraz niektóre rodzaje treningu dostają nowe nazwy, aerobik stracił na wartości, jest za to trening funkcjonalny, itp. ;)
    To co tu opisujesz, to to, co przeżywasz sama?
    "Niektore odczucia moga byc bardzo stepione, wytlumione. Ale jesli nawet nie pojawi sie bol, to byc moze przynajmńiej pojawi sie uczucie goraca albo pieczenia, albo suchosci w gardle albo pocenie sie. Kiedy zaczynamy rozpoznawac, ze takich odczuc doswiadczamy, mozemy rozpoznawac ich znaczenia. W ten sposob odkrywamy co jest dla nas dobre, a co zle. I podazac za tymi sygnalami. Po pewnym treningu mozemy swiadomie podejmowac decyzje o tym, co zamierzamy robic a czego nie, wedlug tego wlasńie klucza.
    Pomalutku nasze zycie sie oczyszcza z osob, zajec, przedmiotow, ktore nam szkodza, a wypelniaja sie takimi, ktore sa dla nas odzywcze."
    To się raczej mało odnosi do mojego PTSD, bo ja mam po prostu stany lękowe, powodowane przez nieadekwatne impulsy. Dlatego nie ma sensu wszystkich tych impulsów unikać, jak nie ma sensu siedzenie w domu, gdy człowiek boi się wyjść na ulicę, bo mu tak jego "emocje" mówią. To, o czym piszesz, to raczej odkrywanie samego siebie. Przypomina mi niestety lekkie teoretyzowanie, dlatego pytam się, czy to Twoje myśli i przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Blogi są jednak pożyteczne. Choć pewnie przez nie nasze ślepia są wytężone, szczególnie u mnie teraz, o pierwszej w nocy. Ale blogi mają funkcję terapeutyczną? Hm, zabijaczo-czasową? Komunikacyjną? Blogi fajne są! Dużo przeżyłeś, więcej o wiele więcej, o wiele, wiele więcej, niż przeciętny zjadacz czy zjadaczka chleba. A teraz propozycja, byś poodpowiadał na moje pytania, nie wiem, czy Cię to zainteresuje, ale nie tracę nadziei, gdyż stoi przed Tobą 11 pytań, do otworzenia się przed nami, czytelnikami. Otóż nominowałam Cię do Liebster Blog Award, zapraszam do mnie, dowiesz się o co chodzi w zabawie, ja już wzięłam udział i napisałam pytania :) Jeśli tylko lubisz takiego rodzaju "klepanki", będziesz miał na co odpowiadać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że jestem trochę przewrażliwiony na "dobre rady", bo prawie każdy uważa się za fachowca, takie odnosi się wrażenie, choć większość nawet nie wie, co skrót PTSD oznacza ;)
    Chodziło mi o ten cytat "W ten sposob odkrywamy co jest dla nas dobre, a co zle. I podazac za tymi sygnalami. Po pewnym treningu mozemy swiadomie podejmowac decyzje o tym, co zamierzamy robic a czego nie, wedlug tego wlasńie klucza.
    Pomalutku nasze zycie sie oczyszcza z osob, zajec, przedmiotow, ktore nam szkodza, a wypelniaja sie takimi, ktore sa dla nas odzywcze."
    Brzmiał on w moich uszach tak bezosobowo, w dodatku bez użycia zaimka osobowego, że pomyślałem, że to masz z jakiejś książki ;) tym bardziej, że jeśli opisujesz to, co Ty przeżywasz, jak sama zauważyłaś, nie musi się to odnosić do innych osób.
    Z tego co wiem, to w zależności od problemu, nawet wydarzenia traumatycznego, czasami pomaga lepiej praca w grupie, czasami pojedynczo. Moim zdaniem to psychologia jest jeszcze w powijakach, istnieją różne teorie. A w związku z tym, że dosyć trudno jest reprodukować badania, to trudniej jest stwierdzić która teoria, czy które podejście funkcjonuje lepiej w praktyce. W fizyce, biologii, czy chemii możne reprodukować doświadczenie, wiadomo ;)
    Vipassana, czy zen, nie znam się, ale słyszałem o tym podejściu.
    U mnie, jak widać na załączonym obrazku zadziałały po części inne rzeczy, niż u Ciebie, bo też miałem czasami ataki złości, też związane z lękami. Poczucie braku bezpieczeństwa, to też w sumie lęk.
    Zgadzam się, że mogę sobie niektóre rzeczy wybrać i dziękuję Ci za Twoje komentarze, wydaje mi się tylko, że stwierdzenia, że coś jest "zgubne", nie pozostawiają dużego wyboru.
    Mam wrażenie, że niektóre nasze problemy są podobne, a niektóre po prostu różne, choć u podłoża leży w dużej mierze pokręcone dzieciństwo ;)
    Miłego dnia z chłodnej dzisiaj Australii ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dochodzimy do podobnych wnioskow: kazdy ma inna droge.
    Warto jednak moim zdaniem miec otwarte oczy, aby moc sie czasami zainspirowac tym, co napotkamy po drodze lub zauwazymy u innych.

    Zwroc uwage, co jak napisalam: "zamkniecie drzwi do zalu z powodu dawnych przezyc i przeskoczenie do fazy „dzieki Bogu to juz koniec, wiec zabieram sie do zycia” w niektorych przypadkach jest zgubne."
    Celowo przeklejam toczka w toczke. Napisalam "w niektorych przypadkach bywa", a nie "zawsze jest". :)
    Dlatego nie zgodze sie, ze ta wypowiedz jest dyrektywna i nie pozostawia wyboru, tak, jak to ujales. I podtrzymuje to w calej rozciaglosci: zdarza sie, ze ktos na przyklad po smierci ukochanej osoby nie daje sobie prawa (albo inni mu nie daja prawa) przezycia rozpaczy, oplakania straty, tylko na przyklad wpada w wir pracy, odreagowuje stres alkoholem. Te dwie uzywki daja mu zludne i chwilowe zapomnienie o smutku. Pomkilku latach jednak budza sie jako wrak czlowieka: jakis dyrektor, ktory popija do poznej nocy samotnie przy biurku w swoim gabinecie. Albo cpa.

    Moze zlosci Cie, kiedy odnosisz wrazenie, ze ktos Ci cos każe albo czegoś Ci zabrania, krotko mowiac chce decydowac o tym, co Ty masz robic. Tak mi sie skojarzylo z tym, co opowiadales o nie wychodzeniu z pokoju, meldowaniu sie, zabranianiu treningow. Zgaduje tylko, moge sie mylic. Jesli tak jest, to moze asekurujesz sie przed byciem przedmiotem takiego rozporzadzania przez kogos i z tego powodu czyjes wypowiedzi awansem uznajesz jako inwazyjne?

    Jeszcze raz podkreslam, ze nie jest to rada, diagnoza ani madrosc gminna, tylko takie moje spostrzezenie. Uwaznie czytam to, co piszesz i takie powiazanie mi sie narzucilo. Moze trafne, a moze nie. Ty bedziesz wiedzial.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pardon, napisalam "w niektorych przypadkach jest", a nie "bywa". Sens taki sam, chodzi o to, ze nie zawsze.
    Reszte podtrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ok, zajrzę z przyjemności ;)
    W sumie, to mam też blogi po niemiecku, ale w nich nie chce mi się pisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po części oczywiście nie lubię, jak ktoś mi mówi co mam robić, choć czasami to lubię, bo jest wygodniej ;)
    Chodzi mi raczej o takie gadanie w stylu "masło maślane", w stylu Oshu, często spotykane w książkach ezoterycznych, czy mało głębokich buddystycznych, czy coś. W stylu "szukaj w sobie, tam jest wszystko ukryte...". Wiadomo, to rada w stylu. "Uważaj na siebie, wtedy nie będziesz miał wypadku". I gdy coś się stanie, to następuje kontynuacja "gdybyś naprawdę na siebie uważał, to by się tak nie stało". Ktoś się już kiedyś na ten temat rozpisał, nie pamiętam kto. Ale podobne podejście jest świadków Jehowy, czy innych Mormonów ;) W sumie, to mało konkretne, niby pasujące do każdej sytuacji, ale mówiące "gdybyś zrobił tak i tak, to było by Ci lepiej, ale widać się nie postarałeś za bardzo" ;) Nie chodzi mi chyba o to, co piszesz, ale o wrażenie jakie odnoszę ;)
    I przy Tobie jakoś mam wrażenie, że sporo projektujesz ze swojego życia, że nie masz do tego dystansu. Właśnie, o dziwo, wbrew temu, co Ty twierdzisz, że nabrałaś do wielu rzeczy dystansu. Ale przypomina mi to jednego z moich dobrych kumpli, A, z którym na niektóre tematy po prostu nie ma co dyskutować, bo jakoś, człowiek zostaje w próżni.
    To nie jakaś krytyka osobowa, tylko spostrzeżenie, bo uważam, że Twój blog jest bardzo wartościowy i cenię sobie Twoje komentarze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!