Czasami mam wrażenie, że widzę jakieś kontury, w tym labiryncie we mgle, po którym chodzę.

Wiem, że kiedyś też tak myślałem, że to, co jest w mojej głowie, to po prostu jest. I trudno takie podejście zmienić, wydaje mi się, gdy to, co jest w głowie, związane jest z lękami, przed którymi się ucieka. Dlatego niektórzy psycholodzy, czy studenci psychologii, nieco alergicznie reagują na krytyczne spojrzenie na niektóre elementy ich metod. Dogma charakteryzuje się tym, że jest ona jak piramida, postawiona na głowie. Praktycznie nie ma bazy. Więc jeśli ktoś próbuje coś zmienić, to może się ona zawalić. Tym różni się ona może od systematycznie zbieranej i weryfikowanej wiedzy. Jak na przykład w fizyce. Oczywiście, może się okazać, że nagle wszystkie zasady fizyki się zmienią, ale póki tak się nie dzieje, to obowiązują one. Niektórzy twierdzą wprawdzie, że zasady Newtona nagle straciły ważność, jak przyszedł Einstein. Oczywiście, od czasów Einsteina wszystko jest relatywne i jabłka czasami latają do góry, spadając z drzew.
Nie mówię, że psychologia opiera się na dogmie, ale czasami mam wrażenie, że próbuje się więcej sprzedać, niż ma się do zaoferowania. Ale może się mylę, nie wiem.
W mojej wadze zaczęła siadać bateria, takie miałem przynajmniej wrażenie, już od paru tygodni chciałem nową baterię zorganizować. Zamówiłem wreszcie nową, dostałem je wieczorem. Następnego dnia chciałem porównać, z którą baterią waga lepiej działa. Na to waga, wcale się nie włączyła, bo stara bateria zupełnie siadła. Myślę, że każdemu coś takiego się zdarza.
Kiedyś myślałem, że tego, jaki jestem, nie da się zmienić. I w sumie, to tak się słyszy, od społeczeństwa. Większość ludzi nie ma chyba pojęcie, jak mózg działa. Nie mówię, że ja jestem specjalistą, ale parę podstawowych informacji chyba zebrałem ;) Wystarczy znaleźć parę wykładów na ten temat, albo książek, czy poszukać w internecie.
Moim problemem było to, że w ogóle nie miałem ochoty się tym zajmować, bo moja głowa tego nie chciała. Owszem, zajmowałem się psychologią, ale niektóre tematy zręcznie omijałem. Tematy, które miały za dużo wspólnego z moim bólem i moimi lękami.
Kiedyś walczyłem bardziej na oślep. Ale, myślę, że walcząc nabiera się kondycji i człowiek się pewnych rzeczy uczy.
Tym nie mniej, widzę, że wiele ludzi wkoło mnie ma podejście trochę średniowieczne, tak bym to nazwał. Porównując ich wiedzę na temat "głowy", z wiedzą na temat ciała, sprzed paruset lat.
Myślę, że umiejąc nazwać coś po imieniu, zyskuje się więcej kontroli nad tym. Jak w bajkach. Znając imię smoka, czy ciemnej mocy, ma się nad nią władzę, przynajmniej częściowo. Musi ona pokazać swoją pierwotną postać.
Podobnie, wiedząc co się dzieje w głowie, na jakiej zasadzie to działa, pewnie łatwiej coś zrobić. Nie smaruje się ran tłuszczem, czy pajęczyną zmieszaną z czymś tam, choć to może też czasami działało.

Walczę dalej. I czasami mam wrażenie, że widzę jakieś kontury, w tym labiryncie we mgle, po którym chodzę.

Komentarze

  1. To dobrze, mniejsze prawdopodobieństwo, że spotkasz Minotaura. :) Albo przynajmniej kiedy już go spotkasz, będziesz wiedział gdzie ma rogi - za co chwycić.

    OdpowiedzUsuń
  2. 'kontury' to jest swoją drogą ładne słowo. ale nie o tym.
    to chyba racja, że nabierając choć trochę świadomości, prędzej czy później przynosi to konkretne zmiany w naszym życiu i w nas samych. nie miałam pojęcia, że nazwanie pewnych rzeczy na terapii, samo mówienie o tym, o czym dotąd nie mówiłam, przyniesie aż tyle. to faktycznie ujarzmia wiele lęków. szkoda tylko, że pozostało ich bardzo wiele,a terapię musiałam przerwać.

    dobrze Cię czytać, i to "walczę dalej", które tak niestrudzenie pojawia się na końcu notki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, dobrze, że będę wiedział za co chwycić ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :)
    Pisanie też pomaga. Tym bardziej, że jak człowiek coś napisze, to automatycznie popiera to, co napisał. To wykorzystywali też Japończycy, żeby amerykańskich jeńców przekabacić. Nie mówiąc o tym, że istnieją oczywiście eksperymenty, na potwierdzenie tej tezy.
    Dla mnie poddanie się, to w pewnym sensie żadna ciekawa opcja, bo w sumie, większość problemów powstaje w naszej głowie, więc dlaczego nie pracować nad nimi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!