Rzadziej uciekam w myśli o samobójstwie

Raz jest tak, raz tak. Ostatnio budzę się koło piątej nad ranem, może dlatego, że moja sąsiadka piętro wyżej tak tupie, a może to jej chłopak. A może po prostu tak się budzę. Nie wiem. W pracy normalnie, trochę mnie dusi, raz więcej, raz mniej. Ale, jakoś idzie. Walczę z tym, bo tak, to wiadomo, to bym uciekł. Staram się pić płyny, gdy za mało piję, to robię się nerwowy.

Wczoraj byłem na torcie urodzinowym, pełno kalorii miał ten wieczór. Była kumpelka, chciała pomocy, bo nie chce, żeby jej mąż niektórych rzeczy się dowiedział, tych, które ona ma na telefonie. Może dlatego, że nie mają dziecka, choć chcą, trochę się coś między nimi psuje, temu jakiś koleś jej pewnie w głowie trochę zawrócił i teraz ona nie wie. Mnie oszczędza ze swoimi wywodami, ja jestem od strony technicznej, jak zrobić, żeby się to przez telefon nie wydało, bo wiadomo, telefon zbiera informacje i w dodatku te cloud, na których nie wiadomo co jest zapamiętywane ;)

NB (narkotyk-B), zaczęła używać smarta, do komunikacji, co dla mnie jest wygodniejsze. Piszemy sobie, w sumie, prawie codziennie coś tam, albo i nie codziennie. Trochę mnie to cieszy, to na pewno, ale trzymam się na dystans. Tak sobie piszemy, o tym, co się akurat dzieje. Jest miło i nie mam zamiaru bardziej się uzależniać, dlatego obserwuję swoje reakcje. NB, to tylko jeden kawałek mojego życia.

Wczoraj byłem w mojej ulubionej kafejce, coś mnie przez moment ścisnęło za żołądek, bo nie byłem tam chyba od dwóch lat. To znaczy, długo właściciela nie widziałem. Kiedyś siadywałem tam, latami, czasami było mi źle. Z powodu NB, albo C, albo L. "I fall in love to easily", jak to śpiewał Chat Baker. "My heart should be better schooled". Więc, myślę, że jest mi lepiej, gdy porównam to, jak jest mi teraz, z tym jak kiedyś. Szukam bardziej oparcia i ucieczki w sobie, niż w jakichś wyimaginowanych relacjach z dziewczynami. Takich, które jakiś czas trwały, a potem trzeba było cierpieć. Słucham sobie chińskiej muzyki i wcale nie jest mi tak źle. Dzisiaj wieczorem paletki, choć mnie trochę jeszcze biodro, czy plecy bolą. Jutro może paletki, w niedzielę ścianka.
Jutro założę sobie opony z kolcami, na rower. Dzisiaj jechałem już trochę niepewnie, bo ślisko. Ale lubię jeździć rowerem rano. Mógłbym kolejką, czasowo, to to samo, ale wolę trochę świeżego powietrza.

Każdy dzień, to po prostu jakaś forma walki, z lękami. Kiedyś myślałem sobie, że lęki się skończą, teraz nie jestem tego taki pewny. Za to widzę, że jest mi trochę łatwiej. Uczę się tricków, jak to, żeby się napić mocnej herbaty, czy kawy, gdy mam coś zrobić. Albo chodzić na sport, żeby się wyżyć i pogadać z ludźmi. To też mi dobrze robi. Albo sobie czasami odpuścić, gdy widzę, że nie idzie dalej. Po prostu iść do przodu, czy jest łatwiej, czy trudniej. Rzadziej uciekam w myśli o samobójstwie.

Komentarze

  1. Twoje notki od jakiegoś czasu stają się coraz bardziej pozytywne, przynajmniej ja to odczuwam. Świetny z Ciebie opiekun. Dla samego siebie i swojego wewnętrznego dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł zwrócił moją uwagę. Jak ostatnio coś zaczęło we mnie znowu pękać, to zamiast dawać się ponieść tym myślom, poszłam się pomodlić. Uspokoiłam się. Myślę, że każda forma radzenia sobie jest dobra, aby tylko nie uciekać w te myśli.
    Zaglądałam tu już kiedyś i widzę, że chyba jest coraz lepiej, prawda? Wydajesz się być spokojniejszy.
    Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że jestem spokojniejszy, niż np. 5, czy 10 lat temu.
    Każdy szuka jakiejś pomocy, jednemu pomaga modlitwa, drugiemu sport.
    Jeden musi zajmować się przeszłością, inny nie, to zależy od rodzaju problemu, z tego co wiem.
    Ja nie uciekam od tych myśli, ten etap mam niejako za sobą, tak sobie myślę ;) Po prostu szukam innych rozwiązań, albo olewam, bo w sumie, to chyba coś się we mnie zmieniło. Przez to, że moje wewnętrzne dziecko mniej się boi, jest mi chyba lepiej i lepiej potrafię się bronić. Skomplikowane, żeby to w jednym zdaniu opisać ;)
    Ale ogólnie, to wiadomo, próbuję rozgryźć moje problemy, czyli wyuczone schematy myślenia i reagowania, zamiast przed nimi uciekać, tak mi się chyba wydaje. Wiadomo, i tak uciekam, ale walczę też z tym ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :)
    Ano, możliwe, że jest mi lepiej, nie wiem, z dnia na dzień się tak tego nie widzi. Myślę, że uczę się niektóre rzeczy brać tak, jak idą. Nie mam dziewczyny, no to kij, mam lęki, trudno, tak już jest ;) Trochę sobie może poprzeczkę opuściłem i staram się dbać o kontakt z wewnętrznym dzieckiem. Może dlatego, że stwierdziłem, że bardziej mi to pomaga, w momentach, gdy mi źle, niż pisanie maili, czy smsów, do dziewczyn, które nic ode mnie nie chcą.
    Ogólnie, to jak mi dobrze, to też staram się o kontakt z wewnętrznym dzieckiem :)
    Właśnie dzisiaj kupiłem sobie coś przez internet, bo miałem na to ochotę, ok, powiedzmy sobie, że chodziło też trochę, minimalnie, o naukę Chińskiego ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!