Uczyć się moich lęków i siebie samego

Byłem dzisiaj na paletkach, w tym bardziej amatorskim klubie i stwierdziłem, że mi tam trochę nudno. Czy wynika z tego, że się czegoś nauczyłem i dlatego mi teraz nudno? Możliwe. Chociaż, z drugiej strony, to pogadałem z jednym, dziwnym trochę. Umie po persku i chyba miał pokopsane dzieciństwo, bo porównał je też trochę do obozu. Myślę, że u wielu ludzi to wychodzi, jak się ktoś nad nimi w dzieciństwie znęcał. Są po prostu inni, może też nie myślą tak, po prostu. Ten akurat dużo czyta i da się z nim pogadać.

Myślę, że ważne jest dla mnie to, że mam wrażenie, że się nowych rzeczy uczę. Nie chcę pozostać sam, z moimi lękami, z tym uczuciem, które tak trudno określić. To jakby ciemność, czy zimno, gdzieś w środku, jakby czarna dziura, który czasami coś wsysa, choćby ciepło.

NB (narkotyk B) napisała, że ześlizguje się w dół na krzywej Gaussa. Ale nie napisała konkretnie o co jej chodzi. Też znam takie zachowanie, robienie jakichś niby tajemnic, jakiegoś nierzeczywistego świata, pełnego zaułków, czy narożników, za którymi można się schować. A może mi się tylko tak wydaje. Pamiętam, że jej parę lat temu powiedziałem, że powinna pracować nad sobą, bo ma najwidoczniej problemy. Ona odpowiedziała, że nie ma problemów, więc po co ma nad czymś pracować. Pożyjemy, zobaczymy. Nie zależy mi na tym, żebym miał rację, po prostu obserwuję.

Jutro ścianka. Chcę popróbować parę ósemek, choć nie wszystkie siódemki dam radę zrobić, ale do ósemek coś mnie ciągnie, bo to też coś nowego. To znaczy, parę już próbowałem, bez większych sukcesów, ale z dużą ilością uciechy :)

Rano budzę się i mówię sobie, że nie ma co się bać , starego tu nie ma. To znaczy, mówię to mojemu wewnętrznemu dziecku, które często czuje niepokój, a bardzo często lęk. Czasami lęk, przed zrobieniem najprostszych rzeczy, jak poodkurzaniem. Ale powoli, czy może czasami, jest chyba trochę lepiej.
Ten jeden, z tym dzieciństwem, zapytał mnie, jak chcę zrobić, żeby być szczęśliwym i czy lubię być sobą. Powiedziałem, że dla mnie droga jest celem. Nie wiem, dokąd dojdę, co napotkam, ale siedzenie, bez ruchu, w zamglonym labiryncie, to mi się nie podoba. Więc wolę walczyć, po prostu uczyć się nowych rzeczy, uczyć się moich lęków i siebie samego.

Komentarze

  1. Lęki towarzyszą nam przez całe życie, masz rację, że trzeba z nimi walczyć, ale czasami przychodzą takie chwile, że człowiekowi wydaje się, że nie ma już na to siły. Jest dla mnie zagadką, że jednak mimo zupełnej niemocy, znajdujemy te resztki sił i podejmujemy walkę z czymś bliżej nieokreślonym, aż do następnego razu. Boję się tylko takiego momentu, że może nadejść czas kiedy tej siły nie znajdziemy w sobie, by dalej walczyć i co wtedy się stanie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Może Ci nudno po prostu dlatego, że w amatorskim klubie nie rozwijasz się?
    Cóż... często spotykałem ludzi z problemami w kolejce do psychiatry, ale do paletek?
    Ciekawe, ciekawe.
    Obserwuj co będzie dalej z Nb. To bardzo ciekawe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie Pelasiu, też się czasem zastanawiam co jeśli przyjdzie granica lęku i zabraknie sił do walki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak nie ma siły do walki i nie wierzy się w sukces, to możliwe, że ucieka się w coś, co pomaga przez chwilę, jak narkotyki, alkoholi, czy zostaje się seksoholikiem ;)
    Albo człowiek sobie odbiera życie, czy próbuje przeczekać.
    Dlatego też walczę, bo wiem, że może być niebezpiecznie, a nie chcę po prostu umrzeć, bo obudziły się jakieś schematy emocji, patrz PTSD. Myślę, że jak człowiek walczy, to uczy się też wielu rzeczy, niejako po drodze, to znaczy, że czasami trzeba sobie odpuścić, odpocząć, a czasami po prostu szukać wyjścia, mimo, że emocje mówią coś innego. Bo wiele problemów istnieje głównie w naszej głowie, nie ma wojny, tutaj, z głodu też ludzie raczej nie umierają. Nie mówię tu o ekstremalnych przypadkach problemów.
    Myślę, że gdy jest się świadomym, że czasami lęki wygrywają, to łatwiej się z tym obchodzić, traktując to jako jeden z dołków, wiedząc, że istnieją też górki i że z dołków się wychodzi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tego amatorskiego klubu chodzę już tylko raz na tydzień, głównie, by poćwiczyć, czasami w ogóle nie gram. W tym "lepszym" klubie jest ciekawiej, bo tam czasami można zagrać z dobrymi ludźmi, to znaczy, z wyższych lig, dostaje się czasami po głowie, czasami nie, ale można się czegoś nauczyć. Poza tym, to widzi się lepiej deficyty i można nad nimi pracować, co też jest fajne, przynajmniej dla mnie.
    Też obserwuję, co się dzieje z NB, ale trzymam się raczej na odległość ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!