Moje życie to gra, a może labirynt

Tak sobie dzisiaj rano pomyślałem, że życie to rodzaj gry, przynajmniej moje. Jak w grze, staram się iść do przodu, omijać, czy przeskakiwać przeszkody, zbierać punkty za zrobienie jakiegoś zadania, czy je zużywać, czy tracić, jak popełniam błędy. Tyle, że tak do końca, to nie znam zasad tej gry. I właśnie przyszło mi to do głowy, że ktoś to chyba o Kafce, czy Nietzsche powiedział. A może któryś z nich to powiedział? że żyją zawieszeni pomiędzy niebem, a ziemią. Grają w grę, której zasad do końca nie znają.
Ja mam może częściej wrażenie, że poruszam się w labiryncie, którego ścian nawet dokładnie nie widzę. Też napotykam na przeszkody. Jak zwał tak zwał, potykam się o lęki, czasami z nimi przegrywam, czasami wygrywam. Ale, w sumie, to może w odróżnieniu od gier komputowych, to nie wiem, jaki jest cel tej gry, co jest na końcu do osiągnięcia.

Byłem pobiegać, zrobiłem parę ćwiczeń na urządzeniach w parku. Trochę ćwiczeń do paletek. Udaje mi się trochę wcześniej wstawać, ale ciągle po dziewiątej rano. Mówię sobie, że mam wakacje. Załatwiam powoli niektóre rzeczy, w sumie, dla zabawy. Jak na przykład prawo jazdy, czy numer podatkowy. Nie wiem, po co, nie wiem, czy mam zamiar zostać tu dłużej, ale dla ćwiczenia, jako część gry, część walki, staram się załatwiać niektóre rzeczy, ciesząc się z każdego, nawet małego zwycięstwa. Czy naprawdę się cieszę? Nie wiem.

Sporo tu Azjatek, więc może będę miał więcej motywacji, żeby się uczyć chińskiego.

Może pójdę jutro na paletki, bo mojej kostce jest trochę lepiej. Zagadałem do Chinki, która siedzi koło mnie. Nic z tego nie wyszło, ale miło było. W sumie, to udało mi się zrozumieć tytuł książki którą czyta, może dlatego, że było angielskie tłumaczenie, w sumie, to chyba tylko dlatego ;

Staram się rozmawiać z moim wewnętrznym dzieckiem. Mówię mu, że stary tu na pewno nie przyjedzie, nie ma szans, w jego stanie, gdy już prawie wcale nie komunikuje się ze światem. Ta myśl uspakaja. Jak i bieganie.
Chcę kupić samochód. Jak B powiedział, że kumpel widział jakieś ogłoszenie, to się wystraszyłem, gdzieś tam w mojej głowie. Ale teraz, krok po kroku staram się zorientować co i jak. Jak z ubezpieczeniem, na co trzeba uważać. Nie śpieszy mi się. Ważne, żeby coś robić, codziennie coś. Może coś małego, ale nie siedzieć w domu i nie uciekać przed światem. Mieć kontakt z wewnętrznym dzieckiem i szukać dalej, następnych stopni w grze, nawet nie wiedząc, dokąd ona prowadzi.
Może pójdę potrawersować na ściankę tutaj. Gdybym się lepiej zorganizował, wziąłbym więcej rzeczy ze sobą, albo przesłał sobie, jak siostra AU. Ale nie zrobiłem tego. Straciłem parę punktów, myślę sobie. Ale z drugiej strony może lepiej się czuję, nie mając tylu rzeczy, w większości niepotrzebnych, chyba. Ale jakby na to nie spojrzeć, to brakuje mi kogoś bliskiego, może po prostu seksu? Idę dalej, zobaczę, co dzisiaj i jutro przyniesie. A na balkonie żyje rodzinka oposów. B powiedział, że widział gniazdo. Za często, to on na ten balkon nie wychodzi. Jak byłem na tarasie, który też jest na tyle domu, to widziałem najpierw dużego, a potem wylazł mały, który mi się dłuższą chwilę przyglądał. Potem się pewnie znudził, bo poczłapał po balustradce balkonu na drugi balkon, a potem po chwili wahania wskoczył na koronę małego drzewka, jak wiewiórka, i tyle go było widać.

Komentarze

  1. Podróż w nieznane, fajnie jest odkrywać nowe rzeczy, poznawać nowych ludzi, krajobrazy itp. Poznając "nowe", odkrywasz też siebie pewnie? Podziwiam cię za odwagę, ja jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby tak jechać w nieznane. Naprawdę jestem pełna uznania, że w tym wszystkim nowym jakoś się odnajdujesz! Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy to taka podróż w nieznane, bo mam tu dobrą kumpelkę i mieszkam u tego samego gościa, co w zeszłym roku. Ale na pewno w nieznane w tym sensie, że rzuciłem w miarę nieźle płatny kontrakt i teraz jak zwykle, chodzę po moim labiryncie szukając kawałka niebieskiego nieba ;)
    Nie zawsze jest łatwo, ale myślę, że jak człowiek się na walkę nastawił, to po prostu próbuje coś robić. Wolę to, niż chować się w moim mieszkaniu w Niemcach, bo przynajmniej coś robię, a to zmniejsza poczucie bezradności.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!