Były komandos, czylu snowboard na protezach

Dzisiaj rano był tu wywiad z australijskim żołnierzem, Damien Thomlinson, któremu parę lat temu w Afganistanie bomba urwała nogi. Pokiereszowało go nieźle, oprócz tych nóg, to miał jeszcze sporo złamań, rany na twarzy i uszkodzoną głowę.
Było to w ramach serii wywiadów na ABC, "Survivers", o tych, którym udało się trudną sytuację przeżyć, albo po prostu przeżyć. Jak o byłej prostytutce, którą się ojciec zabawiał, jak była mała.  Udało jej się wyjść z prostytucji i heroiny. Mówię, wyjść z prostytucji, bo sama siebie przez to nie znosiła, ale nie umiała przestać. W odróżnieniu od tych prostytutek, które sobie tak po prostu dorabiają, zbyt źle się przy tym chyba nie czując, bo kasa im to wynagradza.

Ten żołnierz, Thomilson, były komandos, nie wyglądał na zgnębionego. Oczywiście, mówił, miewa trudne momenty, ale równocześnie przez to, że był tak blisko śmierci, to nauczył się bardziej cenić proste rzeczy w życiu. Gdy leżał na stole, po pierwszej operacji, w której mu chyba większą część krwi wymieniono, to lekarze powiedzieli, że jak się rozgrzeje, bo pewnie był już nieźle zimny, to będą robić drugą operację, a jak nie, to koniec historii.
Nie miał ochoty jeździć na wózku, używa protez. Chce startować w para-olimpiadzie, na snowboardzie. Po prostu walczy, starając się iść do przodu.
Na początku mówili mu, żeby próbował jakichś nart, na których można siedzieć, coś pewnie w rodzaju sanek, ale nie chciał, bo mu to nie pasowało. Pewnie to tak, jakby komuś, kto lubi siatkówkę powiedzieć, żeby grał w nogę, bo w końcu to piłka i tamto też. Co za różnica.
Mówił też,  że czasami trzeba po prostu iść do przodu, niezależnie od tego, co się zdarzyło w przeszłości, bo tego się już nie zmieni.
Powiedział, że znał kogoś, kto przez trzy lata walczył z rakiem, nie wiedząc, czy się następnego dnia obudzi. On sam za to, zakłada tylko protezy i żyje dalej, że problemy są relatywne.
Mówił, że najlepsze, co mogło mu się przydarzyć, to ten wypadek, bo teraz może myśleć i robić co chce, a nie to, co ludzie pomyślą. Czy coś w tym rodzaju. Bo albo mój angielski zaczął siadać, albo on coś trochę mieszał. Nie wiem.

Najgorsze było, mówił, gdy miał problemy z głową, przez parę pierwszych lat, z pamięcią. To było frustrujące.
Na pytanie o ból, "do bólu to był jako komandos przyzwyczajony. Tego ich też uczono, czasami trzeba po prostu robić swoje".

Czy ja się uważam, za "surviver"? Pewnie tak, trochę, bo się nie zabiłem, czasami nazywa się też tak ludzi, którzy mieli przechlapane dzieciństwo.
W końcu, to stary mnie nie zabił. Po części to też może moja zasługa, bo starałem się przeżyć, nie prowokować go, na ile się dało.
Tu akurat w zeszłym tygodniu ojciec zabił syna na polu krykietowym. Pewnie go syn wkurzył.
Myślę, że mój stary też był do tego zdolny, nie z premedytacją, ale mógł mnie młotkiem, czy jakimś cięższym narzędziem w nerwach puknąć. Nie raz mi groził.

Siedzę sobie w cieniu, ciepło, słońce, kawa, ludzie wkoło, to pomaga wracać do przeszłości, szukając, skąd się te moje lęki biorą. Skąd się bierze choćby to, że nawet, jak mam tylko koszulkę wymienić, którą wczoraj źle kupiłem, to coś mnie zaczyna lekko dusić. Interesujące.

Nie idę w tym tygodniu na paletki, bo inaczej to mój łokieć nigdy nie wyzdrowieje, wouuu....

Komentarze

  1. Yellowish... ale żyjesz. Patrzysz na piękne słońce, na ludzi, na ocean. Widzisz, słyszysz, dotykasz, chodzisz, masz sprawne ręce. Tak naprawdę możesz WSZYSTKO. Masz pieniądze na jedzenie i na rachunki. Owszem- psyche masz zrypaną, ale "tylko" psyche. Ten komandos oprócz zrypanej psyche ma zrypane jeszcze całe ciało. On już nie pójdzie, nie spojrzy ze spokojem w lustro. Nie pojeździ rowerem. TRAGEDIA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć. Wiadomo, że nie mogę wszystkiego, więc o co Ci chodzi?
    Moje życie chyba nigdy nie stanowiło dla mnie wielkiej wartości samo w sobie. Owszem, mam instynkt samozachowawczy, ale nie napawam się samym faktem, że żyję ;)

    Co do tego komandosa, to on chodzi, tyle, że na protezach. Myślę, że skoro chce brać ubrać w para Olimpiadzie, na desce snowboardowej, to na rowerze też pojedzie i z tego co opowiadał, to też spojrzy ze spokojem w lustro. Na youtube są chyba wywiady z nim, ja widziałem tylko ten jeden w TV, ale polecam.

    Tragedia, to jest chyba wtedy, jak człowiek nic nie robi, tylko się poddaje, będąc w cienkiej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiem... dla mnie jest tragedia jak się nie ma nóg.
    To yellowish- czy Tobie cokolwiek w życiu sprawia przyjemność? Jest coś, z czego się cieszysz? Uśmiechasz się czasem? Chyba tak, skoro jednak podjąłeś decyzję, że będziesz żyć? Chodziło mi o to, że inni mają gorsze życie od nas a widzą sens. Dlatego się pytam, czy dla Ciebie cokolwiek ma jakikolwiek sens.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też uważam, że to tragedia, stracić nogi. Nawet nie wiem, czy w ogóle bym wtedy chciał żyć, ale ten były żołnierze znalazł w tym jakiś sens dla siebie. To pewnie też zależy od ogólnego nastawienia do życia. Polecam obejrzenie wywiadu z nim.

    Sport sprawia mi przyjemność, nauka języka, muzyka, pisanie,czy czasami praca,
    albo oglądanie czegoś fajnego. Przebywanie w miłym towarzystwie też jest często fajne.
    Oczywiście, że się czasami uśmiecham :) częściej, jak robię coś, co mi sprawia przyjemność.
    Tyle, że nie ma to nic wspólnego z tym, czy podjąłem decyzję, czy chcę żyć, czy nie, to jakby inna część mózgu ;) Myślenie o samobójstwie jest niejako automatyczne, bo mam to od dzieciństwa,
    a ogólnie, to jestem znany, że opowiadam dowcipy. Niektóre moje kumpelki zaśmiewają się czasami do łez, ale raczej Polki, gdy coś opowiadam ;)
    Ale też nie chodzę i nie opowiadam nikomu, że mam, czy miałem myśli samobójcze. Jestem raczej z tego typu, który, gdy się zabije, to ludzie się pytają "dlaczego, a taki spokojny był" ;)
    Jak mówię, w tym momencie nie chcę się zabić, bo stwierdziłem, że mi się nie opłaca, bo nie jest mi tak źle, więc mogę grać w tą grę zwaną życiem dalej, patrzeć, co na mnie za następnym rogiem czeka ;) To nie znaczy, że w mojej głowie wszystko się naraz poukładało, to znaczy, zła technika "życia" nagle się naprawiła.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to mnie uspokoiłes :-) Dobrze, że są rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność, i które lubisz robić. Zwykły śmiertelnik też właśnie dla takich chwil żyje.
    Czyli Twoi bliscy (nawet nie wiem czy masz kogoś takiego...) to nie wiedzą o tym, co przeżyłeś w dzieciństwie? Niczego się nie domyślają...? To tak trochę jak (wybacz porównanie, ale akurat przyszło i na myśl, choć nie ma stricte z Tobą nic wspólnego) z pedofilami, którzy niby byli tacy spokojni, milii i kochający swoją rodzinę ;-) Taki mało trafiony żart ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, co znaczy "bliscy". Moja rodzina, cała wie o tym. Nawet moja ciotka opowiadała, że wróciła ze swoimi dziećmi wcześniej do domu, jak raz była u nas na wakacjach, bo nie mogła patrzeć, jak się mój stary z nami obchodził. Ja nawet nie pamiętam, żeby ona kiedyś tam była.

    Ja tym bym się raczej wolał porównać do seryjnego mordercy, albo faceta, któremu czasami odbije i zaczyna strzelać wkoło siebie, albo odstrzeliwuje pedofilii ;)
    Jedna moja dobra znajoma, czy paru przyjaciół, to wie, że mój ojciec był popieprzony, zna też moją siostrę. Ale, najczęściej, to ludzie nie rozumieją, co to oznacza, co to jest PTSD.
    Temu czasami nie mam ochoty o tym mówić, bo każdemu się wydaje, że wie o co chodzi, bo on przecież też miał jakieś "kłopoty w dzieciństwie" i jak sama napisałaś 90% rodzin jest trochę pokopanych. Ja to raczej porównuję do raka, bo wtedy ludzie, że tak powiem niegrzecznie, mordę trzymają, bo wiedzą, że nie mają pojęcia. Jak ktoś miał trudne dzieciństwo, to każdy osioł uważa się za specjalistę w tych sprawach ;) Jak może zauważyłaś, to mnie to wkurza ;) nie bez powodu ;) Dla mnie jest to porównywalne do średniowiecza. Ludziom się często wydaje, że wiedzą wiele, ale... Tu kłania się Sokrates ;) Problem nie jest nowy ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!