Dziś szaro w głowie

Jestem dzisiaj jakiś przymulony. Może dlatego, że coś ostatnio słabiej śpię? Nie wiem. Nawet nie wiem, czy słabiej śpię.
Coś nie wydaje mi się, żebym stąd w grudniu wracał, do zimnych Niemiec? Może i tam fajnie, ale jak wyjadę, to mi wiza przepadnie. Niezależnie od tego, że tu jestem bardziej produktywny, niż tam. To znaczy, uczę się więcej Chińskiego i coś tam próbuję pisać. Nie chodzi mi o wyniki tych starań, ale o lekką zmianę spojrzenia na pewne rzeczy. O to, że jestem w stanie coś robić.

W Niemczech często trudno mi było się zwlec z łóżka, to znaczy, wstałem, zrobiłem sobie coś do jedzenia, ale potem znowu siedziałem na łóżku i oglądałem coś tam. Albo chodziłem do pracy, gdzie czułem silne lęki. Nie z powodu pracy, bo ta była w miarę normalna, ale coś tam we mnie się stresowało.

Teraz nawet mi się na surfing nie chce jechać. Po prostu mi się nie chce. Nie ciągnie mnie. Mam bardziej "imperatyw wewnętrzny", żeby uczyć się tego chińskiego i grać w paletki. Chociaż, dzisiaj na paletki nie idę, bo dam trochę łokciowi odpocząć. Nie wiem skąd ta kontuzja, chyba się cienko rozgrzałem, co w Niemczech zawsze porządnie robiłem. Temu nigdy chyba nie miałem kłopotu z łokciem.

Mój współmieszkaniec leci na dwa tygodnie do Europy, wspinać się, chociaż mu ramię trochę siada. Typowe dla sportowców, tak długo coś robią, aż się nie da. Ja się nie wspinałem od dwóch miesięcy, czy może tylko raz, czy dwa razy w tym czasie. Najpierw zwichnięta kostka, a potem ręka.
Ale otwierają tu w okolicy nową halę wspinaczkową, fajnie wygląda, już oglądałem, więc tam się na pewno przejdę.

Szkoda mi kasy na nauczycielkę Chińskiego, chociaż by się przydała, tym bardziej, że mam wrażenie, że coś stoję w miejscu. Ale, wiele rzeczy, które robię, nie mają logiki. Nawet nie wiem, dlaczego mi szkoda kasy. A może to co innego, trzeba się będzie przed kimś przyznać, że w czymś jestem strasznie cienki, mimo, że temu tyle czasu poświęcam?

Nie idę dzisiaj do biblioteki, coś, bez sensu, jak nie umiem się skoncentrować, nie ma co tam siedzieć i się męczyć. Z drugiej strony miło jest popatrzeć na te niewiasty, które się tam kręcą. Kto wie, może jednak pójdę, choć wygląda na to, że będzie padać.

Dziewczyny chodzą tu po ulicach w kusych spodenkach i lekkich koszulkach. Co kraj, to obyczaj. Czasami mają na nogach klapku, takie plażowe, czasami jakieś buty do kolan, a najczęściej chyba sandały.

Lekka pustka w głowie. Może poczytam w domu książkę, bo kawa nie działa, a może jakie komiksy po Chińsku.

Trochę się czuję, jakbym szukał samego siebie, ale, może po to tu też jestem. Nie wiem.

Komentarze

  1. Co do wyjazdu zrób tak jak będzie dla Ciebie najlepiej...
    Nie ma sensu jechać tam po to, aby czuć się gorzej.
    Nie przejmuj się chińskim, gdyż podobno to jeden z najtrudniejszych języków świata.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo, że lepiej zrobić tak, żeby mnie było najlepiej ;)
    Nie chodzi mi o jechanie gdzieś, tylko powrót, bo akurat jestem gdzieś ;)
    Myślę, że jakbym sobie lekcje wziął, to bym mi szybciej szło.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas to pogoda jakoś tak wpływa na nas, bo jest deszczowo i pochmurno. A weź tą nauczycielkę, jak będziesz widział postępy w chińskim, to może i nastrój będzie lepszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A może wezmę tą nauczycielkę, przynajmniej będzie o czym pisać ;)
    Myślę, że za dużo biorę sobie na głowę z tym chińskim i potem mi się miesza ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!