Jakoś wkurzony...

Kiedyś porównywałem moje życie do obozu koncentracyjnego, jak byłem dzieckiem. To znaczy, byłem w sytuacji bez wyjścia i żyłem w wiecznym stresie. Wiadomo, teraz bym już takich porównań nie robił Czytałem wtedysporo książek na ten temat, poza tym, to mieszkałem niedaleko Auschwitzu, więc po prostu słyszałem o obozie od starszych ludzi. Nie, żeby oni coś dokładniej opowiadali, ale uzupełniało to obraz, który miałem z książek, czy filmów.


Myślałem sobie wtedy, że byłbym pierwszą osobą, która by na druty poszła. Bo jak kto nie umiał w obozie wytrzymać, to szedł na druty. Może też stąd się wzięła ta myśl o popełnieniu samobójstwa, jak byłem dzieckiem? Kto wie.


Po tym też widzę, że coś się we mnie zmieniło, czy zmienia. Teraz, to wolał bym za sobą paru SS-manów, czy kapo pociągnąć, niech się dzieje co chce, niż na siłę bronić życia.


Ogólnie, to się nad Auschwitzem dosyć długo zastanawiałem, jak do tego doszło, w ogóle, jak to mogło zaistnieć. Dlaczego ludzie pozwalali się tak wykańczać, bez oporu.
Myślę, że część z tego zrozumiałem, albo, tak mi się wydaje. Niemcy mieli dosyć dobrą propagandę i nie bez powodu to, co się w obozach działo, było ukryte tajemnicą, oficjalnie, to się o tym nie mówiło. Jak ludzie o tym nie wiedzieli, dokładnie, to się tak nie bali.
Wiem na przykład, że nie wolno było oglądać rozstrzeliwania w gettach żydowskich. Przynajmniej tam, gdzie moja ciotka żyła, w dużym mieście. Wiem, bo mówiła, że babcia, czyli jej mama, kiedyś, przypadkowo przez okno zobaczyła, jak rozstrzeliwali i podobno zastygła na ten widok. Jeden z SS-manów spojrzał w górę i chyba wskazał na nią palcem, czy coś takiego, w każdym razie ją zobaczył.
Pochorowała się potem, czekając, cały czas, aż po nią przyjdą, bo za przyglądanie się była kara śmierci. Ale wiadomo, istnieją idioci, którzy zaprzeczają istnieniu holocaustu.
A jeszcze inni idioci jadą do Syrii, żeby bawić się w morderców, bo to cool.
Trochę żałuję, że nie popytałem mojego trzeciego dziadka, jak to było. Trzeciego, bo babcia, ta od getta, wyszła drugi raz za mąż. Ten trzeci dziadek był w Dachau, miał jeszcze ślad po sztychówce na plecach. Nie wiem, kto go dziabnął, SS-man, czy kapo.
A żeby było śmieszniej, to jeden mój dziadek był w armii niemieckiej. Umarł w obozie pracy u ruskich, sąsiad go po wojnie wydał. Babcia nigdy nie powiedziała który, a ja się nie dopytywałem.


Moja babcia za to, przezywała mojego starego SS-man, gdy się na nas wyżywał. Ale, była przeciwko rozwodowi, bo co bóg złączył, tylko siekierą rozdzielisz, albo trutką na szczury, czy jak to było. A może mylę to z „Małżeństwem po włosku”.
A mój stary, to był na wpół święty prawie, bo chodził chyba przez rok, czy może dwa lata do seminarium duchownego. Musiał bym się ciotki zapytać, tej od getta, jego siostry.
Ciotki za to się trochę popytałem, jak to było. Nawet chętnie opowiadała. Może kiedy to nagram, co opowiada i spiszę. Tyle, że póki co, to dzieli nas parędziesiąt tysięcy kilometrów.


Może dlatego, że mam takich przodków jakich mam, jakoś nie przywiązuję się za bardzo do jakiegoś kraju. Owszem, jak gra Polska przeciwko Niemcom, to jestem za Polską, ale jak Niemcy przeciwko Brazylii, to za Niemcami. A w Niemczech mam w tym samym mieście byłych sąsiadów z Polski. Świat jest mały.
Już od dziecka byłem przekonany, że to przypadek, po której stronie granicy człowiek się urodził, więc nie ma się co tak miotać i zwalczać innych, tylko dlatego, że to inny naród. Francuzi walczyli z Niemcami, Niemcy z Polską, Polska z Niemcami i Szwedami, Japonia napadła kiedyś na Chiny, Chiny rżnęły się z Mongołami i anektowały Tybet. Można by tak bez końca.
A może moje nastawienie bierze się stąd, że wyrosłem jeszcze po ruskim „zaborem”, bo państwo socjalistyczne było kierowane, w sumie, przez ruskie marionetki.


Myślę, że chodzi mi to po głowie, gdy czytam i słyszę o tym, co dzieje się na dzikim wschodzie. Jak Dieter Nuhr powiedział, w krajach arabskich, czy może tylko w Iranie, czy coś, rejestruje się tylko 26 patentów i wydaje się tylko 360 książek rocznie. Wybitna kultura.
Za to ucinać ludziom głowy, bo innowiercy, chwaląc się tym na youtube, gwałcić dziewczyny, czy nawet dzieci, za karę, albo tak sobie, to lubią. Nie mam ochoty na coś takiego.
Nie chodzi mi o to, że tutaj się coś takiego nie zdarzy, tyle, że tu jest to zabronione i idzie się za to do więzienia. Raczej mało kto poklepie za to po plecach, albo skomentuje, „aleś mu fajnie głowę urżnął”.


Wczoraj oglądałem też program o Amazonii. Jakiś anglik kupił tam kawałek ziemi, fotograf, chciał chronić Amazonię, choćby małą część. A na koniec okazało się, że to nie takie proste, bo kończy się na tym, że po części chodzi o tamtejszych ludzi, którzy ze ścinania tych drzew żyją, oczywiście, w biedzie, ale też o tanie mięsko, dlatego wypalają tyle. Dobrej jakości hamburgery w McDonaldzie, albo taniocha w sklepie. Wiadomo, ludzi nie stać na droższe. Koń by się uśmiał. A mięso trzeba jeść codziennie, bo trzeba. I tak się kółko zamyka. Kończy się jak zwykle na ciemnocie, czyli delikatnie mówiąc, braku edukacji. Ale, nie chcę tak najeżdżać na te masy, bo tak zawsze było i pewnie będzie „chleba i igrzysk” i rebiata zadowolona.


Ten fotograf wpadł na pomysł, żeby zatrudnić tego, który i tak nielegalnie drzewa na jego poletku wycinał. Zamiast wycinania, tamten będzie sadził drzewa i może założy plantację bananów, żeby mieć z czego żyć. Chociaż tyle pozytywne.


A może mam po prostu taki humor, dlatego na takie tematy piszę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!