Mam jednak nieźle namieszane w głowie

Dobrze mi zrobił ten wyjazd na kamping. W sobotę pobiegłem sobie na jakiś pagórek. Kostka mi wprawdzie trochę spuchła, ale fajnie się biegło grzbietami jakichś małych górek. Potem zaraz wędrówka przez las, w gorącu, ale miłym towarzystwie. Dotarliśmy do malutkiego jeziorka wśród skał, gdzie można było się wykąpać, nawet popływać trochę, a potem z powrotem, na gorący kamping. W sumie, to został bym tam dłużej, ale jedna dama, czyli A, z Polski zresztą, nie wzięła nic ze sobą do jedzenia, miała tylko butelkę z wodą. A może też tęskniła za jej byłym, który był na kampingu, kto wie?

Dzisiaj, to znaczy, teraz wieczorem, zrobiło się nawet chłodno.
Afty mi nawet zeszły. Może to trochę spokoju, może witamina B, może nacieranie olejkiem, nie wiem. Ważne, że zadziałało.

W bibliotece gadałem znowu z E, pouczyła mnie chińskiego. Aż się spociłem z wrażenia, bo nagle mi wszystkie słówka wyleciały. Ale, powoli może się przyzwyczaję do mówienia przy ludziach. A E mi wymowę poprawia. W sumie, to powinienem się tutaj angielskiego uczyć, ale, jakoś się nie mogę za to zabrać.

Rano obudziłem się jak zwykle niespokojny. Leżałem dłużej, zastanawiając się nad swoimi emocjami, życiem, też nad tym, co tu dalej robić. Nie wiem, czy do czego doszedłem.
Poczytałem dzisiaj trochę tego, co w pamiętniku parę lat temu napisałem. Mam jednak nieźle namieszane w głowie. Dobrze to też wiedzieć.
Walczę dalej z moimi lękami, robiąc sobie listy "do zrobienia". Czasami to działa jako motywacja, czasami nie. Czasami myślę sobie, że czym ja się tak przejmuję. Myśl o samobójstwie jest jednak prostsza, niż planowanie następnych posunięć w życiu. Przez otwarte drzwi balkonu słychać, jak opos się o coś złości, może na innego oposa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!