Ulewa i afty

Coś jestem od dwóch dni do tyłu, choć pewnie się to zaczęło trochę wcześniej. Dostałem sporych aftów. Strasznie to denerwuje, szczególnie na końcu języka, bo zaczynam, prawie że, seplenić. Pali to jak cholera. Czasami budzę się chyba przez to w nocy. Ale znalazłem sposób, smaruję to olejkiem z drzewa herbacianego, czy może drzewa cytrynowego. Wyczytałem, że to antyseptyczne i kupiłem. Poszczypie, ale ból na jakiś czas znika.

Możliwe, że za bardzo się zagłębiłem w emocje z dzieciństwa. Nie po raz pierwszy tak mi się dzieje, że robię się od tego chory, tak, jakby się organizm bronił.
Już dwa dni temu nie miałem ochoty iść do kafejki, jakby coś we mnie wiedziało, że to za dużo stresu. Wczoraj nie robiłem nic, bo mnie te afty bolały i byłem jakiś do tyłu, budząc się poza tym w nocy. A może to przez to, że zaciskam szczęki w czasie snu, tak, że mnie rano bolą.
Może to też gorąco, może łokieć, przez który nie mogę chodzić na paletki czy surf? Może za dużo myśli na myśli?

Wczoraj była tu niezła ulewa. Poszedłem do kafejki, na piechotę, bo w sumie musiałem kartę telefoniczną kupić, więc wpadłem w drodze powrotnej.
Piłę kawę, a za oknem robiło się ciemniej, coś tam w oddali grzmiało. Potem zaczęło lać. Widziałem przez duże szyby jak krople odbijają się od samochodów i cały świat staje się szary. Waliło piorunami i lało może z 15 minut. Wtedy przyszedł wiatr. Tak, że deszcz padał pod sporym kątem. Walił o metalowy chyba dach kafejki, w sumie, to było to w miarą spory sklep z żywnością ekologiczną, z kafejką. Przestało padać chyba po godzinie, może trochę krócej. Widać było, jak się przejaśnia, gdzieś na horyzoncie pojawiło się nawet niebieskie niebo. Coś tam jeszcze kropiło, ale stwierdziłem, że idą do domu, bo nie wiadomo, czy to nie wróci. Gdy wchodziłem po stromej drodze do domu sąsiadka mnie zagadnęła, pytając, czy na dole była jeszcze głęboka woda. Trochę mnie to zdziwiło, bo głębokie kałuże były, ale nie przesadzajmy. Powiedziała, że sięgało jej do drzwi.

W sumie, to nic sobie przy tym deszczu nie pomyślałem, deszcze, jak deszcz, może trochę tropikalny. Ale jak poszedłem rano do parku, to zobaczyłem, że na poręczy mostka, ponad strumykiem, płynącym przez park, wisi pełno trawy i gałęzi. Nigdy na ten potok nie zwracałem uwagi, bo ledwie co się tam snuło, przynajmniej ze dwa metry pod mostkiem. To przykład na to, że człowiek nie zna tego otoczenia. Czasami może się gdzieś wepchać, przyjdzie sporo ulewa i mokro się robi.

Wpieniają mnie te afty i moja bezradność. Dnie, gdy nie jestem w stanie nic robić. Nie umiem się też zdecydować co dalej, jak długo tu zostać, a muszę znowu mój bilet na samolot przesunąć. Ale, tak czasami bywa. Jutro, albo w sobotę rano jadę na kamping. Może mi się poprawi.

Komentarze

  1. Szczerze ci współczuje, bo afta jest strasznie uciążliwa, pomijając ból, który jej towarzyszy. U nas też pada deszcz, tyle, że nie tropikalny tylko jesienny, zimny, ogólnie jest ponuro, zaczynają się przeziębienia, lepiej żeby już śnieg spadł. Na tą afte, są leki, szybciej by ci przeszła. Pozdrawiam i życzę szybkiego uporania się z aftą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co wiem, to nie ma jakiegoś "jednego" lekarstwa na afty, są jakieś, które ból umarzają.
    Mnie pomaga witamina B-komplex, a też jak się wyśpię, poza tym, to jak sobie posmaruję olejkiem "grass tree". Już mi prawie przeszły. Powodem u mnie jest chyba najczęściej zmęczenie, czy stres.
    Tu na zimno nie można narzekać, jak nawet o 7 wieczorem, po tym jak słońce już dawno zaszło, jest jeszcze 26C.
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!