Ileż można uciekać

Budzę się jak zwykle, koło 4.45 nad ranem. Nie wiem, czy mnie te potwory, czyli małe papużki budzą, choć mam drzwi balkonowe zamknięte, czy może coś innego. Może to opos hałasuje wracając do swojego domu, a mieszka na balkonie.
W każdym razie budzę się dzisiaj i jak zwykle, czarna rozpacz, przynajmniej w części mojego mózgu. "Co ja tu robię, jestem sam i taki zawsze zostanę, bo ogólnie, to lęki mnie blokują i tyle". Trochę mi dech dusi, przy czym zastanawiam się wtedy, czy to smutek, czy lęk, może obie te emocje. Staram się powoli oddychać, trochę przysypiam i nagle jest 6.20, trzeba wstawać, bo jestem na 7 na siłownię umówiony.
Leżąc tak mówię sobie, że po południu, czy po sporcie lepiej się będę czuł, ale do emocji to jakoś nie przemawia, tak mi się wydaje, to raczej tylko taka logiczna przystawka.

W każdym razie poszedłem na sport. Nie poszedłem na "body combat", bo chyba za szybko biegałem na rozgrzewkę, a może mi jeszcze wczorajszy w mięśniach siedział, fakt, miałem lekkie zakwasy w niektórych mięśniach. A szkoda, że nie poszedłem, bo mi się trenerka podobała, ta z piątku. Tyle, że stwierdziłem, że jak mi coś siądzie, bo przesadzę, to będę się złościł, a trenerki i tak nie wyrwę, więc raz na pół roku można pokierować się logiką.

Teraz siedzę w bibliotece. Przyjechałem na rowerze, za oknami leje i grzmi, mam nadzieję, że zaraz przejdzie. Informacja o pogodzie podaje, że lekki deszcz, a ja słyszę jak rzuca żabami, bo dach biblioteki jest chyba jakiś metalowy. Podobno nadal 27C, ale może być też mniej, myślę, ze 25,3 podaje inna strona.

Jak wyjeżdżałem z domu, kierując się w stronę biblioteki, to pomyślałem sobie, że nie mam ochoty tak uciekać i uciekać. Fakt, lęki mnie duszą i mieszają w głowie, ale muszę się temu stawiać i próbować coś robić, mimo, że coś we mnie zaczyna krzyczeć, żebym tego nie robił. Taki niesłyszalny głos. Czasami miesza mi on w głowie, czasami powoduje, że robi mi się niedobrze, albo robię się cholernie śpiący, czy nie umiem się w ogóle skoncentrować. O atakach głodu, to już nie wspomnę.

W każdym razie, muszę iść do przodu, choć czasami przeciwny wiatr, czy leje. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Efekty i tak widać dopiero po paru miesiącach, o ile nie latach. Wpieniające.
NB (narkotyk B) się nie odzywa. Za ścianami biblioteki następna fala ulewnego deszczu, pewnie będzie jak w saunie.

Komentarze

  1. Życzę ci żebyś znalazł swoje miejsce na ziemi, gdzie poczujesz się szczęśliwy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :)
    A Ty już takie znalazłaś?
    Myślę, że u mnie nie chodzi o miejsce na ziemi, ale raczej stan w głowie ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że znalazłam miejsce gdzie dobrze się czuję i gdzie zawsze z przyjemnością wracam. Myślę, że jak znalezienie swojego miejsca na ziemi jest ściśle związane z naszą głową. Jak jest nam gdzieś dobrze, gdzie czujemy się bezpieczni i szczęśliwi, to i w naszej głowie złe myśli nie goszczą tak często. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To fajnie, że masz takie miejsce :)
    Ja myślę, że to zależy od tego, jakie problemy się ma. Gdy ma się za dużo problemów w głowie,
    to nigdzie nie jest dobrze. Wiadomo, fajne miejsce może pomóc, ale czasami takie chyba po prostu
    nie istnieje, gdy ma się za dużo myśli na myśli, czyli lęków.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!