Nie mam planu na życie? Huśtawki emocji.

Budzę się rano, przed wschodem słońca. Wiem, że jest tak wcześnie, mimo ciężkich zasłon, bo ptaki się jeszcze nie drą. Gdyby śpiewały, to bym napisał, "nie śpiewają", ale stado różnokolorowych papużek nie śpiewa. Jeśli do tego dodać jakiś cięższy kaliber, podobny do wron, to nie trzeba budzika.

W każdym razie, jest jeszcze przed wschodem słońca, tak koło 4.30 chyba. Lubię tak leżeć, to jakby czas wyrwany z teraźniejszości, jakaś równoległa rzeczywistość. Z tym, że w mojej głowie nie jest tak spokojnie, jak na zewnątrz. Moje myśli wyłażą z różnych zakątków i zaczynają się poszturchiwać i kłócić. Nie potrafię wtedy dojść z nimi do ładu.
"Co tu jeszcze robisz", mówi jedna, "tyle kasy tracisz nie pracując". Druga, "ale jak wyjadę, to stracę wizę, a poza tym, to nie wiem, czy chcę wracać". Oczywiście, nie brakuje tej "jesteś sam i tak pewnie już zostanie, jesteś beznadziejny, nie dajesz sobie rady. Lęki są silniejsze od ciebie".
"A może powinienem jechać do Polski, na jaką terapię?", mówi któraś. "Taka terapia może długo trwać, czy to ma sens?", odpowiada od razu jakaś. Nie wiem ile ich jest, ale coś się nie dogadują. Ja leżę i zastanawiam się, jak by się tu uspokoić. Do tych myśli dochodzą oczywiście emocje, jak uczucie bezradności, że sobie nie radzę, a może, że sobie nie poradzę. Smutek też daje o sobie znać, dusząc mnie lekko, bo jestem sam, a chciałbym być z kimś. A może to lęk mnie dusi? W każdym razie coś mi przeponę ściska.
Trudno mi w takich momentach zachować zimną krew. Ale mimo wszystko, coś mi mówi "czym ty się tak przejmujesz, na co tyle chcesz pracować, żeby sobie kupić lepszy samochód? Po co ci to, jak jest ci źle? Jak jest Ci źle w domu i w pracy, to co Ci po tym wszystkim?"

W sumie, to robię trochę to, na co mam ochotę. Rano sport, trochę ćwiczeń w baseniku, potem coś wszamać w domu. Potem zebrać się, choć mi się nie chce i na rowerze do kafejki, popisać pamiętnik i inne. Potem biblioteka, głównie z chińskim i przyglądaniem się istotom, które tam chodzą.
Wolał bym być z kimś, nie sam. Na przykład z NB (narkotyk-B). Tyle, że zdaję sobie z tego sprawę, że NB nic ode mnie nie chce. Wiadomo, istnieje jakaś nikła szansa, ale, nie wygląda za bardzo na to.

W każdym razie, to walczę, staram się nie poddawać frustracji i emocjom, które czasami proponują samobójstwo, ciągle jeszcze, mimo, że mi takie myślenie już przeszło.

Chodzę teraz rano na siłownię. Bicepsy mnie bolą, bo ich chyba nigdy nie trenowałem. Sadło mi się na brzuchu zrobiło, nie podoba mi się to. Spotykam się tam rano o 7 z A, siostrą U. We dwójkę, to może i weselej, chociaż, czasami to wolę sam, do A coś się nie umiem przekonać. Kiedyś mi się podobała, ileś tam lat temu, jak jej nie znałem.

Muszę więcej wracać do wewnętrznego dziecka, szukać tych pogubionych lęków i radości życia. Nie mam planu na życie, może dlatego, że często wygrywa lęk, więc trudno jest coś planować, a może mi się tylko tak wydaje. Może warto coś zaplanować? Ale co?

Dzisiaj pływając w baseniku starałem się wyczuć wodę, jej nacisk na moje dłonie. Mam wrażenie, że kraul idzie mi trochę lepiej, ale nie wiem. Nie obchodzi mnie to za bardzo. Pływanie, to trochę jak medytacja, mimo, że mnie łokieć jeszcze boli. Słyszę szum wody, na dnie basenu widzę jej zawirowania. Czuję jej opór na przedramionach, jak prześlizguje się między palcami. Staram się poczuć gdy moje ciało traci płynność ruchu.
Nawet ćwiczenia do delfina bardziej mi się podobają, choćby takie na plecach, gdy próbuję płynąć, nie używając do tego rąk, wyginając ciało, trochę jak jakiś delfin,. Nie próbuję już tak na siłę, a mimo wszystko mam wrażenie, że jakoś lepiej idzie.
Woda jest ciepła, prawie, że za ciepła, albo po prostu w sam raz.
Muszę sobie koszulkę do pływania kupić, basen nie jest kryty i jak słońce świeci, to można się spalić, chyba, że używa się kremu, czego mi się najczęściej nie chce robić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!