Po prostu bariery. Raz w miejscu, raz do przodu, może.

Znowu mnie coś afty łapią. Może to fizyczne zmęczenie, która dochodzi do psychicznego, w sumie, prawie cały czas obecne, bo codziennie zmagam się z lękami. Najchętniej, to bym uciekł, w miejsce, które znam, do roboty którą znam. Było by mi źle, ale jakoś by szło, przynajmniej bym zarabiał kasę. A tak, to mam wrażenie, przynajmniej czasami, że marnuję czas. To jedna strona medalu. Z drugiej strony, to pracuję nad sobą, próbuję coś zmienić. Oczywiście, mógłbym żyć jak żyłem, ale po co, skoro mi było źle? Fakt, nie miałem ochoty się zabić, ale to może też trochę z myślą o zmianie. Tam jednak mnie bardziej lęki męczyły, nie pozwalając czasami robić prostych rzeczy.
Tutaj jakoś jest łatwiej, nawet nie wiem dlaczego. To znaczy, może dlatego, że mam niej stresu, w pewnym sensie, bo nie muszę chodzić do pracy, czy coś?

W każdym razie więcej piszę w pamiętniku i o swoim dzieciństwie. Staram się wracać do tego jak było i coś z tym zrobić. Staram się też robić niektóre rzeczy według listy. Czasami mi to wychodzi, czasami nie, ale powoli coś tam robię z tej listy. Kiedyś, to taka lista była by trudniejsza do pomyślenia, bo czułbym się nią przytłoczony. Tak, to rozkładam to, co mam do zrobienia na kawałki i obserwuję, jak reaguję. Czuję jak przychodzi lęk, jak mnie unieruchamia. Szukam wtedy wymówek, by się z nim nie skonfrontować. Coś zjeść, zrobić coś innego. Ale uczę się też po prostu robić to, co chcę, to co sobie zaplanowałem.

Gdy pomyślę, że jeszcze w 2009 nie zdawałem sobie aż takiej sprawy z tego, że to po prostu lęki, to się trochę dziwię. Myślałem, że to coś w mojej głowie jest nie tak. Nie wiem, czy jeszcze w tym 2009. Musiał bym doczytać, to co pisałem. Dlatego, tak mi to przychodzi do głowy, czasami jest chyba ważne zapisywanie tego, co człowiek w danym momencie myśli i czuje. Wtedy widać lepiej, czy coś się zmienia, czy nie.
To może dodaje otuchy, gdy jest jak teraz, afty łapią i jestem zmęczony. Chodzę codziennie na siłownię, to znaczy, nie robię tam wielu ćwiczeń na maszynach, dwa dni temu wykańczałem się w parku, ale poszedłem na siłownię parę ćwiczeń zrobić i się wyprać.

Denerwują mnie te afty. Muszę się wyspać i wyluzować. Myślę, że wracanie do przeszłości jednak sporo energii kosztuje. Konfrontacja z tym, że było się bitym i poniżanym, w sumie, tylko dlatego, że stary był psycholem. Ale tak już jest, więc walczę dalej.

Takie rzeczy, jak Chiński, też mi chyba trochę pomagają, bo powoli mam wrażenie, że coś zaczynam kumać. To jakby świadectwo na to, że coś się jeszcze do przodu posuwa. Koresponduję sobie teraz z jedną Chinką z Shanghaju, która chce się uczyć niemieckiego. To znaczy, zaczęła jakiś czas temu. Nie jest to jakiś zaczątek afery miłosnej, bo jest ona mężata i dzieciata, to po prostu dobra motywacja do nauki języka, dla obu stron.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!