Próbuję walczyć dalej, czy mi się chce, czy nie.

I znowu jakieś trudniejsze dni, a szczególnie poranki. Chyba dokucza mi samotność, a może lęki gryzą bardziej. Czuję lekki zamęt w głowie, nie wiem, czy dobrze robię, że tu jestem, czy może powinienem wrócić do Niemiec.
Czuję się bezradny i smutny, trudniej mi się oddycha. Nie wiem co dalej. To znaczy, moje emocje tak mi mówią, logika mówi "czym Ty się tak przejmujesz, po prostu walcz, nie poddawaj się". Tęsknię za kimś, ale moje lęki trzymają mnie jak w klatce,  powodując frustrację i złość, bezradność i smutek.

Boję się podejmowania decyzji, pewnie coś we mnie boi się, że będzie gorzej, że będzie tak jak kiedyś, w małym piekiełku mojego dzieciństwa. Nie słyszę tych ukrytych myśli, czuję tylko ich efekty. Coś mnie blokuje. Kiedyś nie wiedziałem co to, teraz wiem, lęki.

Znowu mi się zaczęły afty robić, więc poszedłem wczoraj wcześniej spać. Gdybym był teraz w moim mieszkaniu w Niemczech, to czy było by mi lepiej? Tam też miałem trudne dni, chyba nawet gorsze od tych tutaj, bo w takie dni, to nic nie robiłem, oglądałem jakieś seriale, złoszcząc się na siebie samego, że nic nie robię. Pod wieczór udawało mi się zwlec z łóżka, żeby iść na sport, albo w niedzielę, żeby iść na targ kupić jakichś organicznych warzyw. Czasami też ścianka, która mnie wyrywała z tego marazmu.

Tutaj chodzę regularnie do kafejki, próbując coś pisać, pracować nad tym co było. Nie wiem, czy to właściwa droga, po prostu szukam, to jest deprymujące. Tyle, że nikt inny za mnie tego nie zrobi, a nie mam zamiaru się jeszcze zabić. Wkurzające są te lęki i ta frustracja, gdy nie umiem wyjść z siebie, uczucie samotności i bezradności.

Idę potem na sport, spotkam tam A, z którą potem pojedziemy na targ. Wczoraj byliśmy połazić po innym targu, napić się kawy. Ona też chyba nie za bardzo jeszcze znalazła swoje miejsce. Przyjechała tutaj, po części do chłopaka, z którym spędziła trochę czasu w Europie, a tu, okazało się, że nic z tego nie wyszło. Tyle, że nie jest tu sama, ma rodzeństwo. Czy to pomaga, nie wiem.

Wpieprza mnie frustracja, afty i fakt, że ciągle mam jeszcze problemy z łokciem, dlatego nie mogę iść na paletki, czy ściankę.
NB (narkotyk-B) też przestała się odzywać, w sumie, to po tym, jak napisała coś bardziej otwarcie o sobie. "Zepsuł się jej telefon", odpisała mi smsem. Wierzę, ale ona nie szuka kontaktu, więc, czym ja się tak przejmuję. Pewnie tym, że jest narkotykiem, więc jestem trochę uzależniony, pozwala mi uciec od własnych myśli.

Nic to, próbuję walczyć dalej, czy mi się chce, czy nie. Biorę parę głębokich oddechów, ignorując problemy z koncentracją i uczucie mdłości. Wiem, to lęk. Porobię parą ćwiczeń a potem idę na siłownię, poskaczę na skakance, ciągle nie wiedząc, co dalej.

---
Byłem na sporcie, nazywa się to "body combat", czyli aerobik z elementami sztuk walki. Muzyka była tak głośna, że zastanawiałem się, czy by sobie czegoś do uszu nie włożyć, ale nic przy sobie nie miałem, nawet chusteczek higienicznych. W każdym razie boli mnie po tym troch tyłek, więc sobie skakankę odpuściłem.
Lepiej się trochę czuję niż rano. Byłem na targu z A, owoce są ostatnio tańsze, bo sezon się zaczyna.
Teraz na zewnątrz trochę pochmurnie i 30C. Siedzę sobie w klimatyzowanej bibliotece i próbuję jakoś uporządkować świat w mojej głowie, poza tym, to uczę się dalej chińskiego. Emocje mówią "po co", a może to logika?

Komentarze

  1. tylko 30 stopni???? Toż to jakieś ochłodzenie przyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A po to, żeby jutro znowu zobaczyć słońce, żeby napisać bloga, którego ja i nie tylko ja będziemy czytać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, co za obyczaje dzikie..., tyle, że napisane w informacji o pogodzie, że 30C, odczuwane jako 35C, może dlatego, że wilgotność powietrza 71% ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miły komentarz :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!