Obiektywne spojrzenie na rzeczywistość, albo jego brak

Budzę się rano, nie czuję lęku, ani smutku, to podejrzane. Idę na siłownię, coś tam poćwiczę, ale jestem trochę połamany, choć da się wytrzymać.
Najtrudniej jest mi się wybrać z domu, gdy wrócę z siłowni. Gdy myślę, że mam coś zrobić z mojej listy, to czuję, jak zakrada się jakaś emocja, wiążąca mi trochę oddech. Te emocje są też cwane, wrzucają mi myśli do głowy, w stylu "przecież teraz chciałeś jechać najpierw do kafejki, więc dlaczego masz robić coś z listy". Wiem, że to lęk tak mówi. Jak ktoś na jednym z wykładów powiedział, człowiek unika sytuacji lękowych, znajdując sobie jakieś wytłumaczenie, by się z tym uczuciem nie konfrontować. A nikt nie zna mnie tak dobrze, jak moja własna głowa. Więc szuka ona jakichś wymówek.

Gdy przegrywam z lękiem, to czuję się bezradny, zalewa mnie fala smutku, czy bezsensu wszystkiego. Wydaje mi się wtedy, że nie jestem w stanie nic zmienić, nic zrobić, że nie daję sobie rady. Wiem, że z zewnątrz wygląda to pewnie inaczej. Siedzę sobie w kafejce, w cieniu, pod sufitem kręci się wentylator.
Przed domem w którym mieszkam mam drzewo mangowe. Nocą szaleją tam nietoperze, może wrzucę jakieś zdjęcie, jak je ściągnę z aparatu. Nietoperze są spore i drą się trochę jak koty, gdy się kłócą. Więc nie jest tak źle, bo wyrwałem się na jakiś czas ze stałego mieszkania.

Trudno jest się zdystansować do swoich emocji, do lęku, który mnie chce wpędzić do kąta. Lęk, który pojawia się nagle, to wyuczona emocja. Często jest to reakcja na to, gdy mam coś zrobić, albo gdy coś mi nie wychodzi. Jak na przykład, gdy ćwiczę sobie rozpoznawanie podwójnych tonów do chińskiego, programem na komórce. Ciągle mi to nie idzie tak, jak bym chciał. Na początku miałem 25-35 trafnych na 50, teraz mam 35-45 trafnych. Niby postęp, ale nie wiem, czy nie powinienem być już w tym lepszy. Czuję, jak coś się we mnie denerwuje, za każdym razem, gdy źle rozpoznam. Zaczynam się spinać, pojawia się emocja mówiąca, że może bym rzucił tym cholernym telefonem o ścianę. Czuję to, ale dosyć słabo, to jak jeden instrument grający w orkiestrze. Słychać go czasami, ale nie jest on aż tak istotny, nie rzucam też komórką o ścianę.

Na koniec, to nie wiem, czy sobie radzę, czy nie i na ile. A zapytała mnie dzisiaj na siłowni jakie plany na przyszłość, bo muszę coś z wizą załatwiać. Powiedziałem, że nie wiem. Nawet nie poczułem lęku na myśl o tej wizie. Wczoraj, gdy wracałem z biblioteki czułem w miarę spokój, tak, jakby moje myśli były poukładane, jakby mi się udawało jakoś konkretnie o czymś myśleć.
Obserwuję moje emocje, reakcje mojego ciała.

Chciałem coś popisać, ale przysiadł się facet, który chciał gadać. Widziałem to od razu, bo patrzył najpierw, co jakiś czas, a potem, jak podniosłem głowę, to zaczął coś o polityce. Był trochę zakręcony, widać to było też po tym, jak jadł jakąś tam sałatkę, jakby łapczywie, choć wcale się z tym nie śpieszył. Niezależnie od tego, że był jakiś dziwny. Pogadaliśmy z godzinę, w sumie, to głównie o różnych krajach, polityce, epidemiach. W końcu poszedł. Miał na sobie jeansy, które mu nieco wisiały, tak, jakby nie zwracał uwagi na to, jak się ubiera, choć nie był ubrany nieschludnie. źle się czuję siedząc tu tak długo, przy samej kawie, ale nie chcę nic innego, bo drugiej kawy nie chcę, na ciastko, czy sałatkę nie mam ochoty.

Walczę każdego dnia z moimi lękami, starającymi wpędzić mnie do kąta bezradności. Atfy mi się znowu zrobiły, to oznaka zmęczenia. Zaczyna mi się marzyć dziewczyna, taka do przytulenia i innych. Może mniej się obawiam lęku?
Nie wiem, w którą stronę mam się obrócić, cały czas ten tunel we mgle, chociaż czasami widzę może kawałek drogi, choć nie wiem, na ile jest ona sensowna, a na ile to urojenie. Terapia by się może przydała. Może by pojechać na nią kiedy do Polski, a może pojechać na surf? Myślę, że zostawiam sobie tyle otwartych możliwości, bo nie chcę wpaść w piekło, w jakim byłem w dzieciństwie, takie, z którego nie umiem wyjść.
Ale w którym miejscu jestem, jaka jest w miarę obiektywna rzeczywistość tego, co jestem w stanie zrobić i jak żyć?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!