Wkurza mnie, czyli popieprzeni rodzice

Gdy wspominam moją przeszłość, to wkurza mnie, że moja rodzina była taka, jaka była. Takie drobiazgi, że gdy dostałem od stryjka pieniądze, to mój ojciec mi je odebrał, zostawiając tylko parę drobniaków. Albo to, że garnitur na maturę, czy studniówkę miałem z przerobionego munduru wujka. Nie wiem na ile mieliśmy, czy nie mieliśmy pieniądze, ale ojca było stać na to, żeby zrobić żaglówkę, kabinówkę, z przyczepą. Ale wiadomo, dzieci, to tylko zło konieczne, a tym bardziej ja. Nie muszę oczywiście dodawać, że stary był zawsze w miarę elegancko ubrany, to znaczy, zwracał uwagę na wygląd, czy to było eleganckie, tego teraz nie wiem. Siostra tak mówiła.

W odróżnieniu od niektórych innych rodziców, to mój ojciec raczej mi wszystkiego zabraniał, sportu, muzyki. Najchętniej widział by mnie robiącego coś na podwórku, zarabiającego w ten sposób na swoje posiłki. I prostowałem gwoździe, czy przekładałem deski, żeby nie dostały grzyba.
Do prostowania gwoździ miałem sporą metalową kostkę i młotek, plus rękawicę, bo w sumie to wystarczyła jedna. Bardzo rozwijając zajęcie. Gwoździe były z palet, które stary skądś ściągnął. Palety poszły na budowę garażu, część gwoździ też. Prostowanie gwoździ miało oczywiście wyższy priorytet, niż na przykład uczenie się. Bo nierób, czyli ja, do czegoś musiał się przydać, a uczenie się nie jest niczym co się przydaje na podwórku.
Nie wiem ile pudełko gwoździ kosztuje, ale jak ma się tanią siłę roboczą w domu, to po co je kupować, jak można sobie zaoszczędzić i ładniejsze szakle do żaglówki kupić, albo inną podobnie niezbędną rzecz. Większość tych desek, które musiałem przekładać, i tak szlag trafił, czy ktoś je wziął, jak rodzice wyemigrowali.

Pewnego dnia wpadł na świetny pomysł, że muszę codziennie coś na podwórku robić, przynajmniej godzinę, czy dwie, czy coś takiego. Ale wtedy, to już był czas, że coś tam potrenowałem, zanim mi oczywiście zabronił chodzić na treningi, z powodu jakiejś błahostki. Raz mu się postawiłem, po raz pierwszy mnie wtedy nie uderzył, może wyczuł, że bym mu oddał. Co do tego pomysłu, to powiedziałem mu, że tego nie będę robił. Był obrażony, co mnie oczywiście nie ruszało, ale mama narzekała, że coś tam. Jaka była rola mojej mamy, w moim dzieciństwie, tego nie wiem. W każdym razie, miała dobrze wytresowane dzieci, a jej nie bił. No bo i po co, jak się mógł na mnie, czy na psie wyżyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!