Dzień do tyłu

Siedzę w kafejce. Wczoraj nie zrobiłem nic, nie licząc może może ponad godziny na siłowni, gdzie ćwiczyłem trochę do badmintona. Ta siłownia ma korty do squasha, ćwiczę sobie tam. Dzisiaj nie poszedłem, bo chcę, żeby mi się rana trochę lepiej zagoiła. Rano wyglądała już całkiem dobrze. Od paru dni smaruję ją maścią z antybiotykiem, zakażenie prawie, że zniknęło, takie mam wrażenie.
Dzień, w którym nic nie robię uznaję za przegrany. "nic nie zrobię", to znaczy, nic z listy, czy nie popiszę nic książki, która też jest na mojej liście "to do".
Ta lista, to dobra kontrola.
Koło mnie siedzi jakaś młoda, skośnooka, ale nie zagadam, bo za młoda, wydaje mi się, każda wymówka jest dobra. Poza tym, to ona ze słuchawkami w uszach.


Jak mi noga wyzdrowieje, to pojadę znowu na surf, chyba zacznę się znowu więcej wspinać, wyjdę trochę bardziej do ludzi.
W tej kafejce większość obsługi zna mnie już po imieniu. Imię znają między innymi dlatego, bo zamawiając coś, trzeba je podać.
Czasami z którymś, czy którąś z nich chwilę pogadam.
Nie daję napiwków. Muszę się dowiedzieć, jak to jest, zapytać jednego z nich, bardziej na osobności. gdy pytam Australijczyków, to każdy mówi, prawie, że z oburzeniem, że napiwków się w Australii nie daje, chyba, że ktoś z obsługi, w restauracji, rzeczywiście bardzo się stara.


Staram się nie słuchać emocji, które mi mówią
"Tak już zawsze będzie, będziesz sam, do niczego się nie nadajesz, nic nie jesteś w stanie zrobić, nie wyjdziesz nigdy z twojej klatki, z tego dołka".
Staram się skoncentrować na logice, która mówi
"Masz akurat dołek, po prostu walcz, szukaj dróg, wiesz dobrze, na czym to polega, staraj się robić swoje, a nawet jak Ci nie wychodzi akurat teraz, to wyjdzie potem, czy jutro. Jest lepiej niż kiedyś. "
Ta walka kosztuje mnie sporo energii i duże ilości kawy. Lepiej czuję się siedząc w kafejce, widząc ładne dziewczyny, niż w domu, sam, czy z B, u którego mieszkam.
Nawet siedzenie przy stoliku na balkonie mnie nie bawi, choć zaraz koło niego rośnie duże drzewo mangowe, którego gałęzie prawie, że dotykają poręczy balkonu. Bywało, że siadywałem na balkonach z widokiem na morze, mieszkając blisko plaży. Ładny widok czasami jest fajny, a czasami nie odgrywa żadnej roli, chyba, że jest to widok ładnych dziewczyn, a człowiek jest sam.
Ale, czasami miło spojrzeć na morze, zanim się idzie surfować, albo gdy się z wody wyszło. Natura ma coś w sobie.
Jutro kafejki pozamykane, zobaczymy, jak to będzie. Świąt się tu w ogóle nie czuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!