Między snem, a rzeczywistością

Wczoraj wieczorem napiłem się mocnej herbaty. Tak sobie eksperymentuję. W nocy obudziłem się, śniły mi się jakieś koszmary, w miarę. Czasami budzę się i obawiam się, że ktoś się włamie. Nie wiem, skąd mi się to bierze.
Potem śniło mi się coś w stylu, że jakaś dziewczyna nic ode mnie nie chciała. Obudziłem się chyba znowu i miałem wrażenie, że mi się coś w mózgu poprzestawiało. Czułem smutek i bezsens wszystkiego. "Co ja tu robię", zadałem sobie po raz któryś pytanie. "Przecież nic nie robię, albo jak robię, to straszliwie powoli."
W takich momentach czuję ten smutek fizycznie, łapie mnie lekko za gardło, uczucie bezsensu wszystkiego powoduje, że czuję się ciężki.
Przyzwyczaiłem się do tego, żeby myśleć sobie "znowu się jakiś schemat włączył". Czasami to pomaga, ta myśl, pozwala nabrać dystansu do emocji, które mnie ciągną w dół.
Planowałem sobie iść pobiegać, a potem poćwiczyć trochę z paletką, więc pozbierałem się i pojechałem pobiegać. Miło się biegło, powietrze pachniało eukaliptusami, czy czymś w tym rodzaju.
Teraz siedzę w kafejce, nie dlatego, że bym się w domu czuł samotny, to może też, ale dlatego, że tu mi się lepiej coś pisze, czy w ogóle robi. Biblioteka jest dzisiaj zamknięta. W Polsce pewnie nieco świąteczna atmosfera na ulicach, tu w centrum w ogóle się tego nie czuje. Większość to i tak skośnoocy. Duży sklep spożywczy otwarty, inne może też, na zewnątrz będzie ze 30C.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!