Szukanie dróg, a nie przeszkód.

Dzisiaj obudziłem się jakiś do tyłu, może dlatego, że mniej spałem, bo do nocy jeszcze z kumplem z Niemiec gadałem, a może to zmęczenie po bieganiu na paletkach.

Na paletkach zobaczyłem wreszcie z kim gram mixta, czyli debla mieszanego, czy jak się to nazywa. Myślałem, że jest moja partnerka S, jest mała, bo tak mi kumpel powiedział, ale taka mała nie jest. Nie wiem wprawdzie jak się poprawnie rakietkę trzyma, ale ma trochę siły i umie coś zaatakować.
Zagraliśmy najpierw jedną grę, ale nas roznieśli. Ja, może przez światło, albo może przez to, że starałem się mieć oko na nią, żeby jej nie nadepnąć, ani nie oberwać przypadkowo od niej, grałem dosyć fatalnie. A może to światło w hali, a może po prostu źle grałem.
W każdym razie, dostaliśmy po głowie.
To ja do niej, czy często gra mixta, ona, że "Nie, przeważnie gram ustawienie do debla, z chłopakami".
To zacząłem coś tam kombinować, jakby to zrobić. Na to ona "to możemy spróbować zagrać jakbyśmy grali debla, a nie mixta", co mi się w ogóle nie spodobało.
"Bo zawsze gram debla, nawet z chłopakami", mówi ona. Czuję, jak budzi się we mnie jakiś wewnętrzny opór, tak, jakby mną ktoś od środka poszarpywał, co mnie denerwuje. Bo ja przecież mądrzejszy i wiem lepiej.
"Bo jak to tak, jak dziewczyna gra dużo gorzej, żebyśmy grali debla", myślę sobie. Dodam, że ustawienie do debla jest dobre, jak partnerzy w miarę podobnie grają. Ale przemogłem się i nieco przez zęby powiedziałem, "dobra, możemy spróbować".
I graliśmy przeciwko dwóm chłopakom. Ale zanim zaczęliśmy, to mówię jej "Dobra, ale gramy w ustawienie do debla do 15, a potem próbujemy to ustawienie do mixta". Co miała zrobić, zgodziła się.
Zaczęliśmy grać i okazało się, że ona nawet coś potrafi zaatakować, gdy ja robiłem krótką zagrywkę i przeciwnicy nie chcieli z powrotem do mnie.
Wyszło na to, że chociaż na siatce jest dosyć słaba, że tak powiem, to potrafi nieco po prostej uderzyć.
Czemu mi to przyszło do głowy. Czasami mam trudności, żeby grać z ludźmi, którzy grają trochę "inaczej", bo może trzymam się jakichś sztywnych reguł?
W każdym razie tych dwóch rozwaliliśmy, bo chyba nie byli przygotowani na taką konstelację. A my z S jakoś się dopasowaliśmy, grając jakieś tam pozycje, takie, które były dobre dla naszej konstelacji.
Myślę, że na zawodach nic nie wywalczymy, choć zastanawiam się nad moim nastawieniem. Zawsze wychodzę z założenia, że nic nie wyjdzie.
"Zawsze", a może tylko "często"?

Ciekawie było obserwować, co się w mojej głowie dzieje, jak trudno mi się czasami w prostych sprawach "przełamać". Jakbym musiał jakąś barierkę przeskoczyć, albo jakąś przegrodę złamać.

Dzisiaj coś śpiący jestem, nie byłem na siłowni, ale pozbierałem się, za pomocą herbaty, żeby dojechać do kafejki. Nie miałem mleka do kawy, bo mi cholerstwo skisło. Już wczoraj piłem kawę z takim dziwnym mlekiem. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Potem, w kafejce, przyszła A, żeby pogadać. Dlatego mniej napisałem.
Za to wczoraj nawet coś tam papierów porobiłem, dlatego moja lista "to do" zmniejszyła się trochę.
Szkoda życia na wieczne ucieczki, trzeba dalej próbować walczyć, co robię już od długiego czasu. Bo myślę, że jak raz się na walkę, kiedyś zdecydowałem, to jest po prostu w pewnym sensie łatwiej. Człowiek szuka dróg, a nie przeszkód.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!