Znowu do tyłu

Wczoraj coś znowu dzień do tyłu, za nic nie umiałem się zabrać. Byłem zmęczony, piłem kawę, mocną herbatę, kawę, nic nie pomagało. Na koniec oglądałem mecze z badmintona, bo akurat tu Australian Open. Mecze oczywiście na youtube, to paletki nie są tu w telewizji specjalnie popularne. Na sesjach badmintona, na które chodzę, też raczej Azjaci, choć paru białych też się zdarza.

Dzisiaj rano męczył mnie niepokój. Nie poszedłem na siłownię, bo coś jeszcze czuję chyba nogi, jakiś połamany jestem. A może to po prostu wymówka? Nie wiem, ale nie chciało mi się wlec się tam, a potem nic porządnie nie robić, bo by mi nogi siadały.
Trudno mi się dzisiaj do czegoś poderwać. Nie piłem rano ani kawy, ani herbaty, a niepokój nadal czułem.
Chciałem coś robić, konkretnego, z mojej listy, o 10 rano, ale nie umiałem się zabrać, nie miałem energii. I tak, że wybrałem się tutaj, choć dużo lepiej się tutaj nie czuję, ale coś tam popiszę przynajmniej. Może, a może nie, może to stracone dwa dni. Nie pierwsze i nie ostatnie. To interesujące jak trudno się czasami za coś zabrać, jak zaczynam się dusić. To trudno nawet opisać, coś w mojej głowie daje mi emocję, że nic nie ma sensu, żebym sobie dał spokój. Czasami trudno mi z tym walczyć.

Z drugiej strony, to ludzie mówią, że jestem silny. Patrząc na moje życie z zewnątrz można do tego wniosku dojść, dlaczego jak ta nie myślę? Dlaczego nie dodaje mi to otuchy, energii? Może dlatego, że jestem sam i uważam to za porażkę?

W każdym razie, to walczę, przegrane bitwy się zdarzają, muszę iść dalej. Posiedzę tu jeszcze trochę zajrzę do biblioteki i spadam. Może pomedytuję, może jednak pójdą na siłownię?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!