Azjatycka mieszanka

Wieczorem, po paletkach poczułem lekki ból gardła, migdała. Musiałem jeszcze odebrać A z lotniska. Skręciłem oczywiście nie tam gdzie trzeba, mimo GPSu, ale dotarłem do lotniska, gdzie zjechałem jedną uliczkę za wcześnie i wylądowałem na płatnym parkingu. Dobra, jakoś się z A znaleźliśmy. Wsiadamy do samochodu, parking płatny dopiero, gdy się przekroczy 30 minut, więc "spoko", myślę sobie. A gada jak najęta, dojeżdżamy do bramki, a ja wkładam bilet do pierwszego otworu, na bilet, myślałem sobie. A to był na kartę. Połknęło mi bilet. Od razu myślę, "co teraz kurna będzie, sporo kasy na to może trzeba wydać", czyli jak zwykle, moje optymistyczne podejście do sprawy.
"Tam jest przycisk, pomoc", mówi mi A.
Naciskam na przycisk, od razu odzywa się jakiś, nawet miły, głos "Dobry wieczór, w czym mogę pomóc".
"Dobry wieczór", odpowiadam, "jestem takim idiotą, że włożyłem bilet do otworu na kartę, nie na bilet", odpowiadam. Trzeba powiedzieć, że otwór na kartę był bardziej po lewej. Bardzo sprytne, "bardzo intuitywne". Ale tego już nie powiedziałem.
Kobiecy głos mi mówi "Ma pan przy sobie kartę płatniczą"?
"Mam", odpowiadam nieco ucieszony, przynajmniej jedna rzecz, która jest pozytywna, istnieje jakieś rozwiązanie.
"Niech pan...", zaczął mówić głos, ale w tym momencie, z automatu, w którym cały czas coś szumiało, wyskoczył mój bilet.
"Właśnie bilet wyskoczył", przerywam może trochę niegrzecznie.
"To dobrze", odpowiedział głos. "Miłego wieczoru", życzyliśmy sobie i już mnie nie było.
Dobrze, że nie było tłoku, nikt za mną nie stał, wtedy bym się pewnie zaczął pocić, choć było chłodno.

Myślę, że gardło mi trochę siadło, bo biorę prysznic a potem wychodzę na zewnątrz, gdzie jest koło 9C.
W każdym razie w nocy źle spałem, budząc się co jakiś czas. Dzisiaj jestem połamany. Piję kawę, to pomaga. Za oknem słońce, to znaczy, jego promienie wpadają przez otwarte drzwi wejściowe, bo zamknięte są tylko te z siatką, typowo w Australii. Ale i tak siedzę w podwójnym polarze, słuchając spokojnej muzyki:
https://www.youtube.com/watch?v=ga29_4bliAg
https://www.youtube.com/watch?v=UtH1lvepa-8

Coś tęsknię za kobiecymi piersiami, co jest w sumie normalne, myślę sobie.

Dzisiaj żadnego sportu, bo jestem połamany i trochę chory, ale byłem na targu, gdzie spotkałem A i dostałem za darmo spring roll, czyli sajgonkę, jak się od A dowiedziałem.
Wczoraj po paletkach poszliśmy w czwórkę na kolację, do wietnamsko chińskiej restauracji. Jedna dziewczyny była z Taiwanu, druga z Malezji i chłopak, znaczy, mąż tej z Taiwanu, był z Indonezji. Mieszanka. Tu sporo Azjatów, tym bardziej na badmintonie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!