"Miło by było", tak mi się pomyślało.

Stwierdziłem, że mnie ta moja lokatorka stresuje, nie wiem, jak ją wyrzucić, tym bardziej, że ma podobno raka kości.
Tyle, że jak zwykle, nie wiadomo, co z tego prawda, a co nie. Podobno miała chemioterapię. Nie chcę w te tematy z nią wchodzić, bo mnie zacznie szantażować emocjonalnie. Mieszkała w mieszkaniu, podobno własnościowym, czy coś, gdzie chyba jej syn mieszka, w miasteczku obok, ale chce w dużym mieście, na co ją w sumie nie stać. Chce mieć dwa pokoje. Trochę mi to Greków przypomina. Korupcja, nieuporządkowany system finansowy, ale oni są biedni i mają wymagania. Niereformowalni.

Byłem wczoraj na tych zawodach, było tylko 5 drużyn. Pierwszy w drużynie był na liście ten najsilniejszy, mieliśmy dobrego pierwszego. Kto w jakiej grupie lądował, to raczej przypadkowo. Tak się złożyło, że moja drużyna wygrała. Miło, mimo, że 3 mecze przegrałem, a w sumie grałem chyba 12, czy 16, w ciągu dwóch dni. Tyle, że nie były to pełne mecze, dwa wygrane do 21, ale jeden do 31.
Dobre to było, żeby poćwiczyć granie z ludźmi, których się w ogóle nie zna. Poza tym, to żeby trochę ze stresem powalczyć, to znaczy, mimo stresu, jednak wygrywać. Ten turniej nadawał się do tego, bo liczyła się ilość uzyskanych punktów, a nie wygrana, czy przegrana. Czyli każdy punkt się liczył, nie można sobie było odpuszczać, jak się zaczynało wygrywać.
Chociaż i tak zauważyłem, że czasami miałem tendencję do "pogrywania sobie", czyli zabawy, czasami przy tym tracąc.
Nie chodzi o to, że nie mam zabawy grając, ale czasami człowiek zaczyna sobie pykać, zamiast grać. Trochę mi było głupio, bo niektórzy byli rzeczywiście słabsi, ale trudno, to turniej, nie moja wina, że gorzej grają.

Była też A, chociaż nie grała, ze względu na jej szyję. Wczoraj zrobiłem jej lekki masaż karku, na siedząco, chociaż trochę mi głupio było, tym bardziej, że jej mąż też był na sali. Czyżbym miał jakieś dziwne myśli?
Dzisiaj, jak moja drużyna skończyła, to jeden Australijczyk, taki trochę bezzębny, 68 lat, przytachał stół do masażu i w takim jednym zakamarku zrobił jej, półgołej masaż, to znaczy, górną część miała przykrytą tylko ręcznikiem. A ja się tu jak zwykle zastanawiałem, czy dobrze, że jej ten masaż robię, bo to Azjaci, cholera wie, jaka będzie reakcja.

Po rozdaniu nagród, dostałem coś w rodzaju torby na buty, która świetnie pasuje do mojej dużej torby, w której nie mam przegródki na buty, poszliśmy z A i S, jej mężem, coś jeszcze wszamać. Tutaj, to ludzie jadą z 15 minut do ulubionego baru, czy knajpy. W Niemczech, to najwyżej jechało się 10 minut rowerem, bo część sportowców była rowerami, to jednak inne obyczaje. Co do zębów, to sporo, czy przynajmniej część starszych Australijczyków nie ma jednego, czy paru zębów. Jednak inaczej niż w Niemczech, gdzie starsze pokolenia raczej jakieś tam zęby, prawdziwe, czy sztuczne, raczej ma w komplecie.
Zauważyłem, że im, A i S, w samochodzie tylny kierunkowskaz nie działa. Mówię im to, on "I tak musi do przeglądu", jakoś się chwilę zastanawia, bo akurat pakowali zakupy do bagażnika, bo wiadomo, niedziela, dobry dzień na małe zakupy, polazłem z nimi do sklepu, bo też chciałem coś kupić.
Zastanawia się i mówi "Ale to chyba niebezpieczne, jak ktoś nie wie, w którą stronę skręcam?".
"Pewnie", mówię, "musisz żarówkę sprawdzić".
"żarówkę sprawdzić?", odpowiada zdziwiony? "To znaczy, jak to można zrobić?" i patrzą teraz oboje na mnie, jakby oczekiwali, że wyjmę zająca z jakiegoś cylindra. Patrzą potem na tył samochodu, na te światła.
"Od środka", wyjaśniam spokojnie, bo mi się ta A trochę podoba, to mam więcej cierpliwości, S też jest spoko.
Widząc ich miny patrzę do ich bagażnika i w końcu z A odciągamy coś tam i mogę wyjąć żarówkę. Nie muszę dodawać, że nawet nie wiedzieli jak sprawdzić, czy ta żarówka jest dobra, o wyjęciu jej z obudowy światła już nie wspomnę. Po przełożeniu lewego do prawego i odwrotnie, wszystkie światła nagle działają. Pewnie coś się tylko poluzowało. Jestem bohaterem pozakupowego wieczoru.
Poza tym, to A uważa, że jestem sporo inteligentny, bo się czegoś tam z ochrony pracy uczyła, a ja sobie jakiś rysunek zapamiętałem, jak mnie o coś tam pytała i dała na krótko papiery do przejrzenia. A może po prostu podobało jej się, że jej trochę pomagam, bo mimo, że żonata, to jak ktoś inny niż mąż pomaga, to też jest fajnie.

Walczę, wpadając w dołki bezradności i beznadziejności, pytania, "co ja tu robię", "co ja robię z moim życiem". Po prostu idę, albo staram się iść. Na turnieju nie byłem już tak zestresowany, przynajmniej dzisiaj. Więc może jest powoli lepiej, przynajmniej czasami. Miła muzyka pomaga.
Gdy tak A masowałem, to dotykając jej delikatnej skóry pomyślałem, że miło było by mieć kogoś takiego ciepłego, blisko. Ale nie pomyślałem tego z żalem, tak mi się po prostu pomyślało, a potem chyba o tym zapomniałem.

 

Komentarze

  1. Jeśli mogę wiedzieć to ile mają lat twoi znajomi i Ty? Co do Pani A to pewnie z Tobą flirtuje trochę a jej męża podziwiam ja bym się wściekła gdyby jakaś baba mojemu mężczyźnie masowała cokolwiek. Wkońcu to ja jestem od tego.
    Moim zdaniem jak sam prawie stwierdziłeś brakuje Ci baby chłopie...:D
    Zastanawiam sie co to za ludzie broń boże nie oceniam ale jak wymienić żarówkę w aucie to ja wiedziałam w wieku lat dziesięciu ... ale to tylko dlatego że razem z sąsiadem majstrowałam przy samochodach lub tylko przyglądałam się :D
    Pytasz sam siebie czy lepiej Ci ... myślę że czasami masz jakieś mętne dołujące myśli ale w porównaniu z tym co czytałam na początku twego bloga a przynajmniej tak mi się wydawało że to początek to jest o wiele lepiej nie jesteś już taki...hmm pochmurny:) Widać że kontakt z ludźmi poprawia Ci czasem nastrój. Nie zawsze tak jest i ja to rozumiem czasem sama mam ochotę zamknąć się czterech ścianach i nie wychodzić a czasem mam ochotę uciec z tych czterech ścian bo wariuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni mają pewnie trochę ponad 35, bo brali udział w tym turnieju, "od 35" ;) Ja mam ponad 40 ;)
    Nie wiem, czy ona ze mną flirtuje, a masaż szyi jej zrobiłem, bo trochę się na tym znam, a ona miała z tym niezła kłopoty, dlatego też nie grała na turnieju.
    Poza tym, to znamy się już z pół roku, tu chodzimy po sporcie całą grupą, w soboty, razem na kolację, czasami jest nas 12 osób, czasami nie ma ich, czasami nie ma mnie, czasami jesteśmy w czwórkę, czy coś.
    Wiadomo, że kobiety mi brakuje ;P Tyle, że nie o to w tych klockach chodzi. Ja codziennie walczę z lękami, próbując iść niejako moją drogą, czy jej szukając. Jak byłem z kobietą, to nie zawsze było mi lepiej ;)
    Hihi, czasami mam mętne dołujące myśli :D Ja się cieszę, że nie mam już myśli samobójczych, które miewałem latami prawie codziennie, to trochę jak śmiertelna choroba ;) Jak człowiek nie uważa, to może na to umrzeć :P
    Dlatego mówię, to trochę jak z językiem obcym, wydaje Ci się może, że dobrze rozumiesz, co do Ciebie mówię. Może tak jest, a może nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. może tak a może nie...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!