Może kręcę się w kółko

Wczoraj na paletkach najpierw ćwiczyłem z A, co było bardzo fajne. Potem parę gier, na koniec, już koło 10 wieczorem grałem jak noga stołowa, brak koncentracji, zmęczenie. Wracając do domu myślałem, że nic nie ma sensu. Objadłem się na późną kolację, B, mój współlokator już raczej spał, on chodzi spać koło 22. Poczytałem coś jeszcze w łóżku na internecie, wiadomości o Grecji, bezsens, o uchodźcach, w większości gospodarczych, znaczy się tych w Europie, bezsens. Nic w miarą nie miało sensu, ale do tego jestem niejako przyzwyczajony. W dodatku jakaś drobna sprawa w Niemczech, którą muszę załatwić. Kumpel z Niemiec dalej się nie zgłosił.

Dzisiaj rano słyszę, że ktoś coś do mnie napisał, to ten kumpel z Niemiec. Coś był przeziębiony i ogólnie, nie za dobrze się czuł, przepraszał.
Potem odezwała się A, ta z którą trenowałem. Nie przyjdzie dzisiaj pograć, bo chce wypocząć przed turniejem w weekend. Będziemy tam grali przeciwko sobie.
W każdym razie miło, tym bardziej, że ona trzyma się jeszcze jakichś zasad konwersacji, powie "miłego dnia", itp.

Walczę dalej, po prostu idąc, robiąc krok po kroku, czasami nawet nie wiedząc, czy nie chodzę w kółko, czy nie idą w złą stronę. Wracam też wiele do przeszłości, mam wrażenie, że mi to pomaga, tak, jakbym naprawiał jakąś delikatną pajęczynę wspomnień, by się na niej potem móc trochę unieść, jak niektóre pająki jesienią. Może to akurat zły przykład, bo za pająkami nie przepadam, ale nic innego mi nie przychodzi do głowy, o porannej porze, w zimowej Australii, dodam, że zamglonej, ale już widać, że dzisiaj znowu słonecznej.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!