Problemy w głowie, chora rodzinka

Co za dzień bez sensu. Jestem w kafejce, naładowany jak pershing. Coś mnie wszystko denerwuje. Pewnie najbardziej to, że sobie nie radzę, że ogrania mnie zmęczenie, na myśl o niektórych rzeczach, wiem, że to lęki. Moje lęki mnie wkurzają, że mnie tak blokują, pewnie też wywołują poczucie bezradności. Nie lubię tej mojej bezradności, nie lubię tego, że jestem sam, myśląc, że jestem sam, bo sobie nie radzę ze sobą.

Dokuczają mi afty, nie lubię aftów. Mam suchą skórę, nie lubię suchej skóry, ale nie lubię też żadnych kremów. Tu zima, ale w ciągu dnia dzisiaj 22C. Mogłem przyjechać na rowerze, ale mi się nie chciało. Musiał bym jechać dużo po chodniku, jazda drogą jest stresująca tutaj. W porównaniu z tym co było w Niemczech, to w Niemczech był luksus. Tam są ludzie przyzwyczajeni do rowerów, to ogólnie, to mało kto jeździ na rowerze. Kiedyś nie mogłem w to uwierzyć, gdy słyszałem, że na przykład w stanach, to tylko samochodami. Fakt, tu są autobusy, ale w tym centrum tutaj, jest chyba ze 2.000 miejsc parkingowych dla samochodów, a jeden stojak na rowery, z tego co wiem. Stoi tam koło 10 rowerów, jak jest ładna pogoda.

W tej kafejce sporo matek z dziećmi. To mnie nie rusza. Denerwuje mnie to, że trudno mi się za coś zabrać. Denerwuje mnie moja samotność, a może to, że nie znam jej powodu. Boję się wchodzić w związki, czy nie daję sobie rady, czy nie szukam?

Tyle, że wiem, że większość problemów, to w mojej głowie. Moim największym przeciwnikiem jestem ja sam, to znaczy, jakieś wyuczone schematy, bez sensu teraz, mające sens gdy byłem dzieckiem. Ale, niestety, wtedy człowiek wchłania tyle, uczy się tyle, temu nauczyłem się też głupot, przez chorą rodzinkę.

Tak mi teraz przyszło do głowy, bo zastanawiałem się, co bym zrobił, gdybym był w jakimś realnym dołku. Szukałbym rozwiązania. Wiem, że potrafię sobie czasami radzić w praktycznych sytuacjach. No właśnie, przyszło mi do głowy, że dużo ludzi określiło mnie jako "inteligentny", czy nawet "bardzo inteligentny". Może nie dużo, ale dzisiaj dostałem maila z czymś takim, przed tygodniem też ktoś coś takiego powiedział. Zdarza się to, częściej, niż stwierdzenie, że jestem "bardzo przystojny" ;)
Co to znaczy? Nie chodzi mi tu o napawanie się tym, że ktoś mnie uważa za inteligentnego, bo sam nie mam na ten temat jednoznacznej opinii. Wiem, że w mojej głowie kołacze się to, co mi latami powtarzano, że jestem głupi. Mój ojciec życzył mi przy każdej okazji, jak święta, czy urodziny "i żeby ci rozumu trochę przybyło". Skur.... Nie wspomnę już o standardzie "do niczego się nie nadajesz", czy "nic z ciebie nie wyrośnie".
Chodzi mi tu raczej o to, że jeśli bym umiał wyjść z realnych dołków, czy rozwiązać jakiś problem, to mam też szansę, żeby wyjść z dołków w mojej głowie, z tych przeklętych schematów, które powodują u mnie niepokój, często "bez powodu", a jeszcze częściej, gdy mam coś zrobić, co muszę, albo uważam, że powinienem. Muszę po prostu nad tym pracować, walczyć, co zresztą robię i może wierzyć bardziej, że coś mi się uda.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!