Gdy lęk przychodzi, wtedy głęboki oddech.

Brzucha mi coś nie ubywa. Wiem, że to głównie przez orzeszki z miodem. To znaczy, nie mam takiego brzucha, jaki mają piwiarze, ale mam trochę za dużo sadła na brzuchu i klatce. Przeszkadza mi to, ale do orzeszków mnie bardziej ciągnie.

Wczoraj poszedłem popatrzeć na trening w szkole. Choćby po to, żeby zobaczyć co inni robią, może się czegoś nauczyć. Chcieliśmy też coś potem ćwiczyć z AM, która tego dnia była trenerem.
Nawet jakieś tam ciekawe ćwiczenia zobaczyłem, to znaczy, przypomniało mi się o nich. Często się zastanawiam, jak tu ludziom coś pokazać, żeby się nauczyli, myślę nad sposobami, czy komunikacją.

Po tym treningu chcieliśmy ćwiczyć z AM, ale po jakimś czasie przyszedł jeden z administracji, K, i mówi, że ta część hali jest niestety zarezerwowana, że gadał z naszym szefem i żeby używać kortu, to musimy go rezerwować. Więc zeszliśmy, za to przyszli koszykarze, dwóch, ojciec z synem, zaczęli koło "naszego" kortu grać, na tej zarezerwowanej części. Byli już też ostatnim razem. Fakt, gimnastycy, którzy tą część hali dodatkowo zarezerwowali też kawałka używali, ale gdybyśmy zostali, to nikt nikomu by nie przeszkadzał.
Ten za administracji zostawił wizytówkę, żeby maila pisać, czy dzwonić, by zarezerwować, czy się dowiedzieć, czy jest wolne. Na koniec poszliśmy pogadać z tym K z administracji, powiedziałem AM, że warto po prostu iść i pogadać, bo wtedy więcej się załatwi czasami. I chyba mam rację. Wiem ze szkoły muzycznej, "Pan od kluczy", czyli portier, był najważniejszą osobą, gdy chodziło o ćwiczeniówki. Jak się go traktowało jak człowieka, nie mówię o podlizywaniu się, to on też był ludzki. Jak niektórzy "artyści" myśleli, że są lepsi, to on ich też odpowiednio traktował.

Robiliśmy sobie program ćwiczeń z AM, potem coś tam poćwiczyliśmy na wolnej części siłowni, naciąganie i takie. AM coś się nie śpieszyło do domu, może dlatego, że męża tam jeszcze nie było? Nie wiem. I znowu padło z jej strony pytanie,
"Jadłeś już kolację?"
W mojej głowie zaczęło migotać światełko alarmowe.
"Nie jadłem, a Ty?", odpowiedziałem.
"Ja już jadłam", odpowiada mi AM, bo faktycznie jakieś tam słodkie bułki jadła. I znowu taniec na linie, bo co jej powiedzieć.
"Ale już się znowu głodna robię", mówi.
A ja kalkuluję, robi się późno, bo koło 20.25, wydam kasę, ale jaka jest alternatywa? Iść do domu i tam siedzieć przed internetem?
"Chcesz gdzieś iść na kolację?", pytam więc.
"Możemy iść do New Farm", odpowiada AM.
Więc poszliśmy, czyli pojechaliśmy, każdy swoim samochodem.
Zjedliśmy tam po jakiejś sałatce, z kurczakiem. Dobra była, ale droga i mało. Siedzieliśmy, aż nas wyrzucili, bo tu o 22.00 to już chodniki zwijają, wielkie miasto. że AM zamężna, to nawet nie pytam, czy ją zaprosić, każdy płaci za siebie.
Po powrocie do domu tekst od AM, coś tam o paletkach, czy treningu.

Wiem, że niczego między nami nie ma, ale tak z zewnątrz na to patrząc, to coś mi to podejrzanie wygląda, te częste wspólne kolacje.
Nie wiem, czy ona stara się być uprzejma, czy może nie chce jej się gotować, czy co. Po prostu nie mam pojęcie. Tak, jak z tymi tekstami. Z nikim ostatnio tyle tekstów nie piszę co z nią. Interesujące. Fakt, ona jest fanatyczką paletek, a ze mną może ćwiczyć, może jej też brakuje kogoś, tak, do pogadania. Nie wiem.

Dzisiaj w domu niewiele zrobiłem. Byłem na siłowni, to znaczy kort i naciąganie się. Cienki bolek jestem, relatywnie mówiąc.
Potem zamiast coś popisać, to uczyłem się słówek z Chińskiego. Czasami uda mi się jakieś zdanie powiedzieć, ale z rozumieniem strasznie cienko. Tyle, że potrafię coś tam przeczytać z prostego komiksu, angielsko-chińskiego.
http://www.mandmx.com/2009/08/10/tiger-woods-is-part-chinese/
W każdym razie walczę. Gdy przychodzi czasami sms, to coś mnie ściska w żołądku, bo myślę, że to może lokatorka, która mi czasami stres robi. Ale, stwierdziłem, że nie ma co się tak nią przejmować.
Gdy czuję niepokój, to staram się głęboko oddychać, powoli i myślę sobie, że mi to znowu przejdzie, że moje lęki aż tak bardzo mnie nie kontrolują.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!