Po prostu się nie poddawać.

Kumpelka do mnie przedwczoraj pisze, w stylu:
"Znasz może tego X z firmy K?"
"Nie znam" - odpowiadam, ale coś mam podejrzenie, że coś się za tym kryje. Fakt, że w tej firmie pracuje też mąż innej kumpelki. Temu mężowi chcą zrobić niespodziankę na okrągłe urodziny, ale dlaczego B do mnie pisze, a nie żona tego solenizanta, z którą mam częściej kontakt? Mój mózg jakoś automatycznie to analizuje.
No i tak, wczoraj ona znowu.
"A masz z kimś kontakt z tej firmy K", pyta.
"Nie mam", odpowiadam, ale lituję się i pytam, czy chodzi o niespodziankę dla tego solenizanta.
"Nie, chodzi mi o jednego I, ale nawet nie znam nazwiska. Wiem, tylko, że jest z pochodzenia z Turcji". Tu rzuca jakimś trochę dziwnym imieniem.
Więc dzisiaj zadałem sobie trud i wyszukałem tego agenta, nawet jego zdjęcie znalazłem, bo imię się nie do końca z namiarami zgadzało.
Dzisiaj rano, dla B rano, odpowiedź. B zachwycona, bo on nawet na facebooku jest.
Nie muszę dodawać, albo może i warto, że B jest od parunastu lat mężatką, mają dom, ale to nie pierwsze jakieś jej zainteresowanie kimś tam.
Wcale mnie to specjalnie nie interesuje, ale czasami widzę, że jak kobiety szukają sobie kogoś, albo po prostu mają dosyć związku,
a mąż często nie ma o tym pojęcia.

Wczoraj po treningu, po którym to znowu z AM trenowałem, poszliśmy razem na kolację, nie żadną romantyczną, ale zwykłą, jakąś wietnamską. Ostatnim razem byliśmy razem z mężem AM. Z nią pisujemy sobie prawie, że codziennie jakieś wiadomości, głównie na temat paletek.
Zawsze miło.

NB coś mi tam odpowiedziała, kończąc "Buziaki". Coś mnie ostatnio tymi buziakami pozdrawia, ale nic sobie przy tym nie myślę, bo B mnie też tak pozdrawia.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!