Codzienna walka z lękami.

Dzisiaj trochę lepiej. Byłem na korcie, nie chciało mi się, ale po kawie wybrałem się jednak. Po korcie i prysznicu poczułem się jakoś spokojniej.

Kumpel z Niemiec, który miał mi w paru rzeczach pomóc, który zniknął na 3 tygodnie, pojawił się znowu. Nadal mi pomaga, ale jedną z ważniejszych, znaczy, najdroższych rzeczy przez niego trochę zawaliłem, jak gruntowną renowację łazienki. A po części dlatego, że nie lubię kontaktów z ludźmi, z którymi muszę się kłócić.

Jak tu się uporać z moimi lękami i blokadami?
Napisałem dzisiaj K, tej Japonce, wspólnej znajomej ze znikającym kumplem, że mimo wszystko, że straciłem przez tego kumpla, i w ogóle, to chodzi tu tylko o pieniądze. Najważniejsze, że człowiek w miarę zdrowy.

Bo co mi po pieniądzach, jak okaże się, że ze stresu dostałem raka, czy może zawał serca?
Powoli zaczynam się też starzeć. Kto by pomyślał, że tak sędziwego wieku dożyję.

Z drugiej strony, to patrząc na moje życie nie odnosi się może wrażenia, że może być mi źle. Facet siedzi sobie od ponad roku w Australii, nie pracuje, w sumie, to nic nie robi. Na zewnątrz nie widać tego stresu, tych lęków, które mnie gonią. Nie czuć mokrej koszulki prawie co noc, gdy pocę się, nie wiadomo dlaczego.

Tu pełno Azjatów, w kafejce,  z małymi dziećmi, albo jeszcze bez dzieci, parek, dziewczyn we dwójkę, lub samotnych.

Dlaczego jestem sam?

W każdym razie nie chcę się zabić i czuję jakiś tam rodzaj spokoju, w tym momencie. No właśnie, muszę ten moment jakoś zapamiętać! Przyda mi się to wspomnienie, jak znowu będę w ciemnym dołku.
Idę potem na paletki, choć mnie jeszcze trochę ręka boli i mam jakieś tam zakwasy.
Może poćwiczę znowu Chiński z miłą V, z Taiwanu.

Każdy dzień to walka, bo czasami, to bym po prostu nie wstawał z łóżka, albo nie wychodził z domu. Ale wiem, że to lęki mnie w domu trzymają, więc staram się z nimi walczyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!