Raz lepiej raz gorzej, czyli jak zwykle
Szarpię się z codziennością, z uczuciem duszenia się i wrażeniem, że jestem bezradny, że nic się nie zmieni.
Wczoraj byłem na imprezie pożegnalnej A. Trochę ludzi było, ale jakoś było mi zbyt tłoczno i za głośno.
Na ile kierują mną moje emocje? Mimo wszystko jestem tu w tej Australii, niektórzy mówią, że mi zazdroszczą, że tak po prostu sobie tu siedzę,
nie chodząc do pracy. I to od ponad roku? Czy jest czego zazdrościć?
Może powinien był pojechać do Polski, poszukać tam kogoś do przytulenia się. A może lepiej, że tu siedzę? Nie wiem, w każdym razie, to próbuję coś robić z moimi lękami.
Każdy dzień to walka, przed tym, żeby uciekać. Czasami wychodzi mi to lepiej, czasami gorzej.
Wczoraj byłem na imprezie pożegnalnej A. Trochę ludzi było, ale jakoś było mi zbyt tłoczno i za głośno.
Na ile kierują mną moje emocje? Mimo wszystko jestem tu w tej Australii, niektórzy mówią, że mi zazdroszczą, że tak po prostu sobie tu siedzę,
nie chodząc do pracy. I to od ponad roku? Czy jest czego zazdrościć?
Może powinien był pojechać do Polski, poszukać tam kogoś do przytulenia się. A może lepiej, że tu siedzę? Nie wiem, w każdym razie, to próbuję coś robić z moimi lękami.
Każdy dzień to walka, przed tym, żeby uciekać. Czasami wychodzi mi to lepiej, czasami gorzej.
Komentarze
Prześlij komentarz