Bieganie, to jakby ucieczka.

Walczę z lękami. Nic nowego. Szukam drogi, jak je przeskoczyć. To w sumie śmieszne. Mam napisać list, do firmy, który spieprzyła remont łazienki, a nie potrafię. Jakbym oglądał jakiś film o kimś pokopanym. Ktoś nie umie się zabrać za coś. Mnie zaczyna coś dusić, gdy chcę się zabrać, czuję niepokój na samą myśl o tym, żeby siąść. Serce zaczyna mi mocniej bić, robi mi się niedobrze, coś żołądek ściska.
Wiem, że to lęk, ale to jakby biec pod górkę, człowiek się męczy, nie jest łatwo. Jakby biec, nie wiedząc, czy się gdzieś dobiegnie, bo ogólnie, to lubię biegać.
To raczej, jakby wchodzić do ciemnego miejsca, w którym jest mało tlenu, w którym jest albo za zimno, tak, że człowiek zaczyna drętwieć, albo za gorąco, tak,ż e się zaczynam pocić.
Bieganie jest o wiele łatwiejsze niż pisanie, czy zabranie się za taki list. Bieganie, to jakby ucieczka.

Muszę kogoś poprosić, żeby mi pomógł. Tego się nauczyłem, prosić o pomoc, choć też mi to trudno czasami przychodzi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!