Jak nie uciekać?

Muszę przyzwyczaić się do walki. Wiem o tym, ale ciągle mi to ucieka. Jak na paletkach. Walczyć o każdy punkt. Nie dlatego, że ten punkt taki ważny, ale żeby odzwyczaić się od szukania wymówek.
Ciągle chyba czekam, aż coś się wydarzy, aż moje lęki znikną. Ale one nie znikają. Niby walczę z nimi, ale chyba nie tak do końca.
Teraz mam jakieś plamy na twarzy, nie wiem, czy to starość, czy może od tego klimatu tutaj, bo ogólnie, to mam pełno różnych plam i piegów. Dlaczego nie pójdę z tym do lekarza? Nie wiem. Ale myślę sobie, że jak to rak, to nie wiadomo ile mam jeszcze do życia. Nawet, jak to nie rak, to i tak nie wiadomo.
Tak czekam, niby walczę, ale jakbym ciągle uciekał. Na co czekam? Pewnie się nie doczekam.

Po prostu muszę walczyć. Kto inny ma inne życie, może sobie żyć spokojniej, ja tak nie mam, tak już po prostu jest. Codziennie mnie coś dusi, mam listę, na niej punkty, których od chyba 200 dni nie ruszyłem. Po tym widzę, jak uciekam.

Wczoraj siedzieliśmy z A, S i V po treningu w jakiejś restauracji ze stekami. Nawet fajnie było, choć cały czas o paletkach. Nie licząc może tego, że A znalazła jakąś gąsieniczkę w swojej sałacie, tej do steku. Dali jej nową i nam kawy, żeby poprawić wrażenie.

Jak to zrobić, żeby nie uciekać tak przed tym mało przyjemnym uczuciem lęku? Staram się powoli oddychać, piję kawę, żeby sobie dodać odwagi, bo to pomaga. Ale to nie wystarcza. Trochę medytacji też, może przywoływanie momentów, gdy coś wychodziło, szukanie drogi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!