Panika i wyskokie mury.

Duszę się, dokładniej mówiąc, to coś mnie zaczyna dusić, gdy niektóre rzeczy mam zrobić. Robi mi się jakoś, tak dziwnie, tak, jakby coś we mnie zaczynało płakać, moja przeszłość. Coś jakby mówiło "jestem sam, nie daję sobie rady, dlaczego mnie się to przytrafiło, to niesprawiedliwe".
Wiem, że to tylko jakieś procesy w moim mózgu, ale objawy tego są nieprzyjemne, jakby lepka pajęczyna mnie oplatała. Coś bezgłośnie mówi "uciekaj, zostaw to, uciekaj", robi mi się gorąco, duszno i szukam wymówek, by tego nie zrobić.

Muszę napisać list do architekta, czy kto tam zamiast wanny, prysznic zainstalował i inne głupoty porobił w czasie renowacji.
Czuję się bezradny, przez jakąś mgiełkę z oddali odzywa się głos "może byś się jednak zabił, wtedy nie musisz się męczyć". Ale to tylko głos z oddali, nie taki silny jak kiedyś. Więc może jest lepiej. Staram się jakoś uspakajać, mówić sobie, że najważniejsze, to fakt, że w miarę zdrowy jestem. Głęboko oddychać, ale mimo wszystko, prawie, że dostaję ataku paniki, gdy pomyślę, że mam napisać ten list. Dlatego postanowiłem sobie pisać 10 minut dziennie, ze stoperem, to jest do przeskoczenia, nie jest to jakimś takim wielkim murem, który mnie odgradza od wszystkiego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!