Codzienna walka. Nie przejmować się.

Muszę się starać robić swoje, przegryzać się przez problemy, które odkładam. Może nie próbować ich naraz załatwić, bo to najwyraźniej nie działa, ale gryźć je po kawałku, jak mysz, które przegryza się przez deski drewnianej ściany.

Idę zaraz na kort, obudziłem się już koło 5.30, bo współmieszkaniec hałasował. Mam trochę lekki sen, chyba. On leci jutro do USA, wspinać się, będzie trochę spokoju.

Nie przejmować się tak wszystkim, bo czy tak naprawdę, to jest czym? życie się skończy, a ja ciągle się będę przejmował? Dusi mnie, to mnie dusi, takie życie.
W tym momencie nie wymienię mózgu na inny. Nie chcę się też samemu tak opieprzać, wystarczy mi tego, co mi mój mózg utrudnia, a przynajmniej jego części, po co mam się jeszcze bardziej dołować. Muszę się nauczyć jak tu się chronić.
Walczyć, codziennie, i tyle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!