Czajnik na wodę

Kupiłem sobie wczoraj czajnik do gotowania wody, taki szklany, elektryczny. Nawet się świeci, na niebiesko, jak jest włączony.
Nie chodzi mi tu tylko o ten czajnik, do którego kupna zabierałem się od paru tygodni, ale o fakt, że to zrobiłem. Poza tym, to czajnik się przyda, bo póki co, to gotowałem wodę w teflonowym garnku. Nie lubię pić wody z kranu tutaj, bo pachnie wodorostami, czy innymi algami.
Czajnik kupiłem przypadkowo, bo poszedłem do Aldika żeby kupić wieszane półki. Chciałem je już w niedzielę kupić, ale się nie zebrałem.
Wczoraj też mało brakowało żebym nie poszedł. Mój mózg rozgrywa ze mną gierki.
"Po co pójdziesz, może już tych półek nie będzie", mówi mi coś w głowie. "Poza tym, to masz już pełny plecak, co z takim plecakiem będziesz chodził."
Argumenty, logicznie na to patrząc, bez sensu, ale pomagają uciec od lęku kupowania. Więc mało brakowało, żeby mnie poszedł, ale obróciłem się na pięcie i polazłem.
Czajnik chciałem kupić w innym sklepie, ale, że akurat był w Aldiku, to go tam kupiłem. Taka jedna mała wygrana z lękiem. Zawsze coś.
Ogólnie, to nie myślałem, że się wyrwę z domu wczoraj. Lęki mówiły mi "jesteś zmęczony, musisz odpocząć, jutro pójdziesz"
To z tym "jutro", to dobra wymówka. Bo niby, nie odpuszcza się, ale też nie trzeba nic robić.

Obejrzałem na youtube parę filmików o atakach paniki. Ja mam rzadko takie ataki i nigdy takie silne. U mnie to raczej taki ciągły stan.
Ruch mi dobrze robi. Jak ktoś tam powiedział, ruch powoduje, że kortyzon się "spala".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!