Czasami głęboki oddech i szklanka wody pomagają.

Przyszedł jakiś mail, coś mam zrobić. Od razu znajome ściskanie w żołądku i coś jakby mi dech zapiera.
"Nie daj się zwariować, jesteś bezpieczny, nic Ci nie zagraża", pomyślałem sobie. Napiłem się pół kubka zimniej wody z kranu i zaczerpnąłem głębszy, powolny oddech.
"To tylko Twoje emocje znowu panikują, oddychaj powoli i rób swoje", mówiłem dalej do siebie.
O dziwo, to nawet sporo pomogło, do tego spokojna muzyka. Teraz jest dużo lepiej, staram się głęboko oddychać. Nawet napisałem parę wiadomości na Whatsapie, żeby coś tam załatwić.

Kiedyś pewnie by mi się pomyślało "to się zabiję", tak automatycznie. Teraz mi to nawet do głowy nie przeszło. Po prostu mi się przypomniało, że tak kiedyś było.

Komentarze

  1. Czyli Twoja reakcja przez te lata nieco się zmieniła...
    Skoro nie chcesz się zabić można to uznać za swego rodzaju postęp. Aż boję się zapytać co to był za mail.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się wydaje, że niektóre reakcje się poprawiły, jak na przykład to, że brak teraz myśli samobójczych.
    Mail na temat remontu łazienki, muszę się kłócić, bo pomylili mieszkania i zrobili nie tak. Remont był w większej ilości budynków. Mnie dużo nie potrzeba, żeby się stresować. Lęki czekają za rogiem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!