I tak z Ciebie nic dobrego nie wyrośnie...

Myślę, że ciekawie zaczyna być wtedy, gdy człowiek się zastanawia, dlaczego pewne rzeczy myśli, dlaczego mu to, a nie co innego do głowy przychodzi. Chodzi mi o kontekst problemów z brakiem motywacji, depresją, PTSD itp. Problem szukania energii do życia i wiary w siebie.
Dwa krótkie przykłady, w piątek grałem z dobrym kumplem, który gra lepiej, to znaczy, dwie klasy wyżej. Warunku były słabe, bo wiatrak pod sufitem, więc uważam, że wygrałem dwa razy, przegrywając raz, bo miałem farta. Znam tą halę lepiej. W sobotę przegrałem z jednym, 19:21, który gra tylko o jedną klasę wyżej ode mnie. Złościło mnie to i frustrowało, dlatego, że uważałem, że źle grałem, stresowałem się i spinałem. Stare schematy się włączały. Gościu nie chciał grać drugiej gry, bo był nieźle zmęczony.

Czyli, gdy wygrywam, to fartem, a jak przegrywam, to dlatego, że nie umiem grać?
Poszliśmy potem na kolację. Był tam jeden dosyć fajny gościu, sam się nauczył grać dobrze bez trenera, z tym, że jego ojciec był jakimś trenerem narodowym, już nawet nie wiem w co. Czyli sport od małego.
- Nie mam talentu, coś mi nie idzie - mówię.
- Kto Ci coś takiego powiedział - pyta gościu.
Coś tam zamruczałem pod nosem. Dopiero potem, czyli na drugi dzień w domu, gdy robiłem sobie zapiski, przyszło mi do głowy, że mój Stary całe dzieciństwo mi powtarzał, że jestem do niczego, że się do niczego nie nadaję.
- Z ciebie to i tak nic dobrego nie wyrośnie - lubił powtarzać. Coś takiego, czy może podobnego.
- i żeby Ci rozumu przybyło - życzył mi, między innymi, na urodziny.
Nie chodzi mi o narzekanie, ale uświadomienie sobie, jak sam siebie często blokuję.
Na ile to ma wpływ na to co robię? Należę do ludzi, którzy uważają, że - i tak z tego nic nie będzie.
Interesujące. Myślimy, że świadomie podejmujemy jakieś decyzje, to znaczy, już dawno tak nie myślę, ale często o tym zapominam. Decyzja, to walka, często przeszłości z teraźniejszością, logiki z emocjami.

Powstaje oczywiście pytanie, jak sobie z tym radzić, z własnymi ograniczeniami?
Myślę, że przynajmniej w moim przypadku, już samo zaobserwowanie "złego nawyku" myślenia może pomóc. Można próbować sile tego schematu przeciwdziałać. Schematy, to nic innego, jak grubsze połączenia neuronów. Gdy im się przeciwstawi nowe połączenia, nowe schematy, to albo trzeba te schematy ćwiczyć, albo koncentrować się.
Gdy jedzie się autostradą, to automatycznie pozostaje się na niej. Nowy schemat, to jak zjazd na boczną dróżkę, trzeba się skoncentrować, żeby go nie przejechać. Podobnie z połączeniami w mózgu. Te często używane są grubsze, poprzez otoczkę mieliny. Te mniej używane cieńsze.

Dlatego, gdy nie jestem zestresowany, to potrafię wykorzystać nowe schematy, wiem, że mam tak i tak zrobić, także w grze, ale i w życiu. W stresie, to jak jazda 350 km/h, albo jazda w deszczu ze śniegiem, nie ma tyle czasu, żeby się zastanowić, wybrać tą właściwą drogę. Człowiek automatycznie wybiera autostradę, choć w tamtym kierunku wcale nie chce jechać, powinien był wziąć zjazd.
Nie mówię, że moje rozważania są do końca poprawne, ale chyba pozwalają mi lepiej zrozumieć moje zachowanie i próbować je zmienić.

Komentarze

  1. "Myślę, że przynajmniej w moim przypadku, już samo zaobserwowanie „złego nawyku” myślenia może pomóc. Można próbować sile tego schematu przeciwdziałać. Schematy, to nic innego, jak grubsze połączenia neuronów. Gdy im się przeciwstawi nowe połączenia, nowe schematy, to albo trzeba te schematy ćwiczyć, albo koncentrować się."

    100% ...
    Powoli, powoli coraz bardziej przekonuję się, że to prawda. Nie tyle wiem, a już czuję, zauważam. Dziś byłam na terapii, koncentracja na czymś nowym, na innym schemacie myślenia, kosztuje czasami wiele nerwów, podrapane ramię, ból mięśni, odlot, ale da się...
    JEST inna droga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo energii kosztuje chyba nauczenie się tej nowej drogi, tak, żeby nie wskakiwać na tą starą. Tak jest przynajmniej w sporcie.
    To, że istnieją alternatywy, to wiem po tym, że nie chcę się zabić. Kiedyś nie wyobrażałem sobie, jak to może być, żebym nie miał myśli samobójczych. Teraz myślę sobie - ch.. z tym, świat się nie zawali - gdy mam jakiś problem, który mnie za bardzo negatywnie zaprząta.
    Nie myślę już, jak kiedyś, żeby się przez to zabić.
    Piszę o myślach samobójczych, bo one są bardziej zero-jedynkowe, albo się je ma, albo nie, łatwiej je zauważyć.

    Gratuluję odkrywania nowych dróg! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki :)
    Żeby przerwać myśli samobójcze czasami trzeba zmienić jakieś tam swoje cechy osobowości, to oczywiście nie da się zrobić "po prostu", osobowość się "po prostu" nie zmieni.
    Podejście pt. "po prostu" może być bardzo szkodliwe swoją drogą, bo zawęża spojrzenie na świat, zmniejsza do dwuwymiarowych modelów, które można oglądać "od dołu" albo "z góry", a nie widać ich "z boku" bo są zbyt płaskie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, cechy osobowości, zmienić ją. Dla mnie to brzmi jak jedna wielka góra, której wierzchołka nawet nie widzę, więc jak się mam na nią wdrapać? Ja, na pewno nie dam rady.
    Dla mnie to nie cechy osobowości, ale jakieś reakcje, schematy zachowania. Oczywiście, to jakaś tam część osobowości, ale co to jest "osobowość".
    Fakt, że nie lubimy jeść robaków, takich świeżutkich, tłustych, to kwestia kulturalna. Ja to reaguję obrzydzeniem, na myśl o ugryzieniu takiego tłuściocha. W Amazonii, czy gdzieś, to przysmak.
    Czy to cecha osobowości?
    Czy kontakt ze swoimi emocjami, z wewnętrznym dzieckiem, czy to cecha osobowości? Nie wiem, musiał bym sam pogooglować, ale mi się akurat nie chce :P

    Wolę na to patrzeć z innej pozycji, tej bardziej analitycznej, jak na kółko w desce, w którym łożysko siadło, niż jak na deskę, jako osobowość, której jakaś cecha siadła.
    Powiedz kumplowi "Wiesz, wczoraj siadła mi jedna cecha deski, nie wiem co z tym zrobić..."
    On by się pewnie podrapał w głowę i powiedział - Nie powinnaś odstawiać leków bez konsultacji z Twoim terapeutą... :P

    Myślę, że po części przestałem myśleć o samobójstwie, bo mam lepszy kontakt z wewnętrznym dzieckiem, a po części, to może dlatego, że mniej cierpię, nauczyłem się paru rzeczy, choćby, jak unikać bólu? Po części, że mam lepszą sytuację finansową, czy widzę, że potrafię coś zmienić? Tak do końca to nie wiem, ale pewne rzeczy implikują drugie. Jak pracuję nad czymś, to widzę efekty, może nie za tydzień, miesiąc, ale za rok, dwa. Nie mówię tu o mojej nauce Chińskiego :P Chociaż w tym ostatnim też cudów nie ma, jak się człowiek nauczy paru tych znaczków, to coś tam, jakieś zdanie da radę przeczytać.
    Nie wierzę w "cuda", że coś się samo zmieni, "wierzę", że ja potrafię coś w sobie zmienić. Choćby dlatego, że neurobiologia mówi to samo :P
    A jak nie wierzę, to próbuję, czasami na oślep :D Jak szczur, czy mrówka :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!