Kawa jak alkohol

Siedzę na balkonie. Chciałem wyjść z mieszkania wcześniej, ale jakoś się nie zebrałem.
W sobotę koło południa podchodzę do mojego samochodu, który zaparkowałem trochę gdzie indziej niż normalnie. Był ustawiony pod górkę, tym razem. Widzę pod nim jakąś kałużę, ciągnącą się aż po trawnik. Domyślam się co to jest. Przejeżdżam po tym palcem i wącham. Dobrze, że nie poliżę.
Zaglądam pod samochód i widzę, jak kapie, benzyna.
Co miałem zrobić, chciałem iść sobie pograć, więc zapakowałem się do samochodu i tylko się zastanawiałem, czy się zapali, czy nie. Raz się żyje.
Już od paru tygodni czuć było benzyną. Zręcznie to zignorowałem.
Po drodze zastanawiałem się co zrobić, jak się samochód zapali. Widziałem parę tygodni temu na tej drodze palący się samochód. Zastanawiałem się, jak to się dzieje.
Teraz już mniej więcej wiem, jakby się to mogło stać.

Trudno, duszę się, moja głowa ucieka od zrobienia ogłoszenia o mieszkaniu. Ale popytałem się o mechaników samochodowych. Sam bym to zrobił, ale dostęp tam trudny, nie mam kanału, ani nic.

Gdy rano się duszę, to trudno jest mi sobie wyobrazić, że może być lepiej. Teraz nadal się duszę, ale świat ma więcej kolorów, to może też przez trzeci kubek kawy. To jak alkohol.

Idę zaraz na kort, a potem uczyć grać w paletki. To lubię, to nawet kreatywne, jak komuś pokazać jak coś robić, jak to ma działać.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!