Bariery jak boa

Bariery, to coś, jak jakaś niewidzialna siła która mnie wiąże, jak sieć pająka. Mogę się szarpać, ale z każdą przemijającą minutą, godziną, czuję coraz wyraźniej, że przegrywam. Czas mija, a ja ciągle mam nadzieję, że jakoś się wyrwę. Piję kawę, herbatę, szukając w tym energii, albo nieruchomieję na jakiś czas, oglądając seriale, mając nadzieję, że odpocznę w ten sposób zdobędę trochę energii do walki. Mam wrażenie, że im bardziej się miotam, tym mocniej mnie ta sieć oplata. Na koniec dostaję bólu głowy i leżę po prostu, patrząc przed siebie.
A może to trochę inaczej, przychodzi mi właśnie do głowy. Może to nie jak pajęczyna, ale jak boa dusiciel, który zaczyna dusić mnie rano. Czując tą pierwszą duszność myślę, że ona jakoś przeminie. Czasami przechodzi, ale czasami nie. Wtedy z upływem czasu bywa jednak gorzej, ciężar na piersiach robi się większy. Ogarnia mnie zmęczenie i niemoc.
Jak działa taki prawdziwy dusiciel? Skąd to porównanie? On właśnie wcale też nie zgniata swojej ofiary naraz. Nie miażdży jej gwałtownie żeber. Raczej cierpliwie czeka. Mając ją raz zamkniętą w swoich objęciach, zaciska je coraz ciaśniej, z każdym jej wydechem. Na koniec dusi się ona, nie mogąc już po prostu zaczerpnąć powietrza.
Ja przy tym wszystkim czuję niepokój, tak, jakby rzeczywiście jakiś wielki włochaty pająk gdzieś tam na mnie czekał, albo zęby tego dusiciela. Nieracjonalny niepokój, bo przecież istnieją one tylko w mojej głowie.

No właśnie, jak się tu wyrywać z tego? Czasami kawa pomaga, choćby w tym, żeby wyjść z domu, gdzie życie jest po prostu inne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!