ślady po gradzie

Sprzedaję samochód. To uświadamia mi, że stąd wyjeżdżam, choćby na jakiś czas. Poza tym, to lubię mój samochód. Coś w nim puka, to wiem, nawet wiem chyba co, ale sam tego nie będę robił, bo to pod samochodem. Dzisiaj po raz pierwszy ktoś go chciał zobaczyć. Dwóch rośle Zbudowanych. Przyjechali nawet punktualnie. Ten jeden Zbudowany, w ciemnych okularach, to z żałości o mało na kolana nie padł, jak zobaczył na dachu samochodu zniszczenia po gradzie.
- Kiedy ten grad był? - zapytał.
- Jaki grad? - odpowiedziałem.
- No ma pan ślady po gradzie na samochodzie - słyszę.
- Gdzie? - pytam i pluję sobie w brodę, bo moje ubezpieczenie pokrywa zniszczenia po gradzie.
- No tu - Zbudowany w okularach wskazuje w stronę dachu.
Czas na mnie zakładać mocniejsze okulary, pomyślałem sobie. Chyba na pewne rzeczy nie zwracam uwagi.
- Aha - mówię, bo coś tam rzeczywiście dojrzałem, poza tym, to nie chciałem z siebie robić idioty.
Zaproponowałem jazdę próbną, bo oni się do tego nie kwapili. Nawet specjalnie daleko nim nie chcieli jeździć. Przejechaliśmy uliczkę tam i z powrotem, ona ma i tak tylko 400 metrów długości. Zauważyli pukanie. Pukanie i te ślady po gradzie.
Do sprzedaży nie doszło, choć proponowali gotówkę, ale połowę z tego, co ja chciałem, takie życie. Mnie się aż tak bardzo nie śpieszy, bo samochódu ciągle używam. Muszę współmieszkańca o te ślady po gradzie zapytać, on ma lepsze oczy.

Zapomniałem o oddychaniu. Następnym razem muszę pamiętać. Człowiek się całe życie uczy. Mniej się chyba stresuję niż kiedyś w takiej sytuacji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!