Masaż piersi dobry na wszystko?

Niedziela jakoś przeszła. Nie zrobiłem nic konkretnego, ale przynajmniej obyło się bez bólu głowy, może dlatego, że poszedłem na spacer, czy coś. Oczywiście, chciałem wiele rzeczy zrobić, ale byłem jakoś zmęczony, więc skończyło się na tym, że leżałem, czy siedziałem na łóżku i oglądałem różne rzeczy na YT.
Obejrzałem znowu parę wywiadów z byłymi członkami Scientologii. Próbuję trochę zrozumieć, jak to się działo, że taki kult się rozwinął. Odnoszę trochę wrażenie, że część ludzi dąży do czegoś takiego. Chcą wierzyć, że wystarczy jak się kogoś słucha, kto "wszystko wie", wtedy pójdzie się właściwą drogą. Jak jedna z tych byłych członkiń mówi - człowiekowi wydaje się, że jemu samemu coś takiego się nie wydarzy.
A potem człek się budzi i zdaje sobie sprawę, że w czymś takim wylądował. Próbując to sobie wtedy racjonalizować, tłumaczyć, dlaczego jest jak jest i dlaczego tak ma być. Trudno się przyznać, że latami robi się coś bez sensu.
Jakieś wytłumaczenie zawsze się znajdzie.
Myślę, że nie trzeba należeć do żadnej sekty, żeby wierzyć w niektóre rzeczy, być o nich święcie przekonanym, mimo, że jakaś część mózgu z tym się nie zgadza. Sam u siebie to zauważam, tyle, że zamiast jakiejś wiary w kult, są to przekonania, które wyniosłem z dzieciństwa. Przyłapuję się na myślach o tym, że nie daję sobie rady, że niezależnie od tego, co robię, to i tak z tego nic nie wyjdzie.
Fakt, często nie daję sobie rady, ale przekonanie, że nic się nie da zrobić jest oczywistą bzdurą, bo wiadomo, że dużo rzeczy nad którymi się pracuje, jakoś się tam zmienia, "wychodzi". Nie wszystkie, nie zawsze do końca, ale coś da się zrobić.
Ale leżąc tak na łóżku, oglądając coś na YT, czując zmęczenie, trudno mi się podnieść i zacząć robić coś sensownego. Emocje, zmęczenie, jest zbyt silne, przebija logikę. Tyle, że wystarczy logiki, żeby pójść na spacer, bo tak sobie postanowiłem, bo wiem, że mi to dobrze robi.
Jestem przydymiony, ale będąc już na ulicy, mimo, że nie miałem na wyjście ochoty, powoli zaczynam czuć się lepiej.
Czy to jakaś sekta, godzinami oglądanie YT, czy alkohol, to formy ucieczki od tego co się czuje, od pustki, od bezradności, czy bólu.

Wydawało by się, że Scientologia jest tylko dla oszołomów, zaczęła się jak nie było jeszcze internetu, teraz to już nic takiego nie powstanie. Tyle, że właśnie rozpoczęto dochodzenie w sprawie publikacji na temat alternatywnej, czy naturalnej metody leczenia, polegających między innymi na "ezoterycznym masażu piersi".
Wiadomo, interesująca technika. Szefem tego gangu jest były trener tenisa, który splajtował. Nie ma on oczywiście żadnego wykształcenia medycznego, co w takich kręgach może być raczej pomocne, niż przeszkadzać. Tyle, że piersi kobiece najwyraźniej potrafi masować.
Nie muszę dodawać, że ten masaż leczy wszystko, łącznie z rakiem. Jedna pacjentka, śmiertelnie chora, przekazała mu 1,2 miliona dolarów (australijskich). Pacjentka zmarła, ale to oczywiście nie podważa siły leczniczej tego masażu piersi, a raczej to potwierdza, twierdzą pewnie członkowie kultu.
http://www.abc.net.au/news/2018-04-16/uq-researchers-accused-of-promoting-dangerous-cult/9636836

Ah, z ciekawości popatrzyłem na YT co ten gościu jeszcze nawija, ten Serge Benhayon.
Oczywiście, zna on odpowiedź na wszystkie problemy zdrowotne i wie jak uleczyć raka. Kto by się tego spodziewał.
https://youtu.be/Xe2erlR9be8?t=1233

Komentarze

  1. Uwielbiam odcinek South Park o scjentologach :D polecam w wolnej chwili. A masaż piersi przypomniał mi aferę z moim wykładowcą od psychologii klinicznej, który jednocześnie był seksuologiem i bawił się hipnozą. Nie muszę mówić jak to się skończyło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam odcinek Simpsonów o scjentologach, wczoraj go po raz pierwszy oglądałem ;) South Park muszę sobie jeszcze obejrzeć ;)
      Ha, nie do końca wierzę w hipnozę, ale wiem co masz na myśli ;)
      Podobno w czasie hipnozy nie robi się rzeczy, których by się jakoś tam nie chciało robić, ale do końca nie wiem ;)
      I wyrzucili go, czy musiał się po prostu kajać? :P

      Usuń
    2. Afera była bardziej rozwojowa, bo nakręcili go ukrytą kamerą i dali do telewizji. Sprawa trafiła do prokuratury i dostał 4 lata więzienia, odsiedział cały wyrok, choć nadal się nie przyznaje do winy. Jest o tym całkiem sporo w necie jeśli chciałbyś sobie poczytać tudzież obejrzeć Uwagę, bo ten program to wyemitował. Pan się nazywa Lechosław Gapik.

      Usuń
    3. Ano, obejrzałem jedno nagranie z nim, wygląda na to, że rzeczywiście masował pacjentce piersi. 4 lata, to spory wyrok, ale nie wiem, co jeszcze robił, nie znam się też na przepisach.
      Ten guru z Australii, czy skąd on jest, dostaje za to kasę, ale on sprzedaje różne diety, jak to guru i pewnie nie jest tak obleśny, a może też jest.
      Tyle, że to raczej nie tyle ma coś wspólnego z hipnozą, co ten Gapik robił, raczej z presją autorytetu lekarza i profesora. Ogólnie, jak coś takiego chce się robić, to powinno się pacjenta uprzedzić, w ten, czy inny sposób. Wiadomo, "guru", czy inni "specjaliści" robią z tego jakieś sekrety, żeby mogli kogoś zaskoczyć, tak, żeby się nie bronił.
      Jedna z Scientology mówiła, że jak się jeden z jej szefów do niej jakoś tam dobierał, to ona drętwiała. Wiadomo, reakcja biedronki, człowiek ucieka, jak się nie potrafi bronić. Jak się potrafi, do da komuś w mordę. To zależy od okoliczności, wiadomo. Szef Scientologów potrafił pobić dużych facetów, bo oni się nie bronili, z różnych względów. Akurat wczoraj oglądałem wywiad z jednym, który o tym opowiadał. Tyle, że on za trzecim razem stamtąd uciekł, chociaż fakt, że oberwał w twarz i nie tylko, nie był jedynym powodem. To znaczy, ten szef robi to do dzisiaj, ale facet, który opowiadał o tym, zmył się ;)

      Usuń
  2. Mnie wszelkie kulty, sekty, klany, odłamy, ortodoksi i subkultury przerażają. Słowem wszędzie gdzie jest zbiorcza świadomość, czytaj robimy to co ubzdurało się założycielowi danej grupy. No kurde dla mnie jest to nie do pojęcia, że ludzie dają się aż tak zmanipulować. Ten problem zawsze mnie intrygował i obejrzałam sporo filmów w tym temacie i nadal nie rozumiem co popycha ludzi, żeby dobrowolnie władować się w taki syf, często poświęcając dorobki życia, rodziny, zdrowie i życie.
    Gapik jako wykładowca był spoko, no ale dla mnie też on ewidentnie je macał. Tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mnie to kiedyś też przerażało, może nie tyle sekta, ale grupowa mania, do dzisiaj może coś z tego zostało, choć wydaje mi się, że pewne rzeczy już lepiej rozumiem.
      Choćby sama kwestia kościoła. Ja jestem agnostykiem (a-gnosis), czyli nie wiem, czy bóg istnieje, czy nie, w sumie, to nie odgrywa to dla mnie wielkiej roli, bo raczej nie wierzę w osobistego boga. Ten osobisty, to taki, który siedzi z długopisem i zapisuje wszystko co się robi ;) Część ludzi ma potrzebę wiary w coś, w kogoś, kto jest jak rodzic i potrafi pokierować, pokazać dokąd iść i obiecać, że jak będzie się go słuchać, to będzie dobrze.
      Posłuszeństwo w stosunku do rodziców mamy niejako zakodowane, bo inaczej, to byśmy pierwszych lat nie przeżyli, może nie my, ale większość ssaków. Jakby małe liski nie siedziały w norze, czy małe króliki, to dawno by ten gatunek wymarł. Czym się różni taki guru od rodzica? Wiadomo, dorośli ludzie nie są tacy posłuszni, ale jak mają jakieś problemy, których nie są w stanie sami rozwiązać, to taki guru może być pomocny, czy to Osho, czy Hitler, czy ten masujący piersi.
      Bo kto tak naprawdę wie, po co jesteśmy na tym świecie? To znaczy, kto, oprócz guru, czy przywódcy jakiegoś kościoła? Jakaś siła wyższa, która nas obroni, jak jest nam źle, taka się zawsze przyda.
      Oni najczęściej powoli w ten "syf" wchodzą, to nie dzieje się z dnia na dzień. Ojciec szefa Scientology wszedł w to, bo to jemu synowi w astmie pomogło, w jakiś sposób. Co było pomocne, to nie wiadomo, bo jego ojciec był zawodowym żołnierzem i może miał twardą rękę? Cholera wie, sam się do tego oczywiście nie przyzna. Fakt, że jego syn w pewnym sensie zerwał z nim kontakt tłumaczył on tym, że jego synowi władza uderzyła do głowy. Jak było naprawdę, nie wiem oczywiście :P Jak się w coś wejdzie, coś na początku pomaga, to potem się jakoś siedzi, tym bardziej, że inni z grupy do tego zachęcają, a człowiek wierzy, że może z następnym kursem coś się poprawi. Jak się sporo już zainwestuje, czasowo i materialnie, to trudno się przyznać, przed sobą samym, że popełniło się błąd, więc brnie się dalej. To w sumie nic nowego.
      Mózg składa się z wielu części, które mają różne funkcje, czasami jedna z tych grup mózgu, na przykład emocje, przejmują dowodzenie, jak się człowiek zakocha, na przykład.
      Jak ktoś ze scientology powiedział, na początku człowiek czuje się jak zakochany, wszystko jest takie świetne i grupa taka miła. Itp, itd. Mnie to specjalnie nie dziwi, nie boję się też, że w coś takiego "wpadnę". Ja miałem własny kult, w którym wierzyłem, że chcę się zabić :P Po takiej "sekcie" człowiek czasami patrzy sceptycznie na własne emocje i poczynania. Nie mówię, że to dobrze, ale daje może jakąś inną perspektywę, inne spojrzenie na pewne sprawy, pewnie bardziej wypaczone niż "normalnie", ale, takie życie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!